_______________________________________________________________________
                                            ___
             __  ___  ___    _  ___   ____ |  _|  _   _  _  ___
            / _||   ||   |  | ||   | |_   || |_  | \ | || ||   |
           / /  | | || | |  | || | |   / / |  _| |  \| || || | |
         _/ /   |  _|| | | _| ||   \  / /_ | |_  | |\  || ||   |
        |__/    |_|  |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_|
                          |___|
_______________________________________________________________________

    Piatek, 6.11.1992.                                      nr 49
_______________________________________________________________________

W numerze:
     Tadeusz K. Gierymski - Ryszard Kuklinski o sobie
               Jan Glinka - Ulaskawienie? uniewinnienie? rehabilitacja?
         Piotr Winkielman - Cmentarz w Oosterbeek
             Bogumil Luft - Tajemnicze podobienstwo
               Leszek Zuk - Czerwony Kapturek
       Andrzej Waligorski - Ballada o starych portkach i glinianym
                            swieczniku
 _______________________________________________________________________

[Od red.] W dzisiejszym czterdziestym dziewiatym (napiecie rosnie)
numerze "Spojrzen" prezentujemy na samym poczatku az dwa materialy na
temat niezwykle bulwersujacej sprawy pulkownika szpiega Ryszarda
Kuklinskiego. Materialow na jego temat jest takie mnostwo, ze
niezaleznie od "Spojrzen" przygotowalem `pasztet' na temat Kuklinskiego
dla "Glosu Polonii", ktory ukaze sie w najblizszych dwoch numerach.

Reportaz z cmentarza w Oosterbeek w Holandii oddaje atmosfere
tradycyjnego w Polsce dnia Wszystkich Swietych.

W ogole charakter materialow calkiem niezle oddaje charakter naszego
pisma - mam na mysli "Spojrzenia" - a mianowicie kazdy z nich jest
jakims innym swoistym spojrzeniem na jakas sprawe: podobienstwo
dziejow Hiszpanii i Polski, lub tez wreszcie bajke o Czerwonym
Kapturku.

A na zimowy wieczor - w Winnipegu `puchowy sniegu tren' - uroczo
nastrojowy wiersz nieodzalowanej pamieci poety i satyryka z Wroclawia,
Andrzeja Waligorskiego. [M.B-cz]

_______________________________________________________________________

Tadeusz K. Gierymski 


                 RYSZARD JERZY KUKLINSKI O SOBIE
                 ===============================


`Urodzilem sie w roku 1930 w Warszawie przy ulicy Dzielnej 6 i wieksza
czesc mego zycia spedzilem w tym wlasnie miescie: lata dziecinstwa w
domu przy ulicy Tlomackie 13, a pozniej przy ulicy Dlugiej 32/34.
Ostatnio zamieszkiwalem na Starowce, przy ulicy Rajcow 11. Nauki
zaczalem pobierac w szkole nr 22 przy ulicy Elektoralnej 7, a pozniej
przy ulicy Miodowej, oraz w szkole przyzakonnej przy ulicy Freta.
Pochodze z rodziny, ktorej glownym zrodlem utrzymania byla praca i
najczesciej byla to praca fizyczna. Na poczatku lat trzydziestych
ojciec moj byl prostym robotnikiem w fabryce pilnikow w Pruszkowie, a
nastepnie w Ursusie. Byl czlonkiem Polskiej Partii Socjalistycznej. Dom
rodzinny - podobnie jak wielu moim rowiesnikom - zniszczyla mi bardzo
wczesnie wojna i okupacja. W roku 1943 ojciec moj byl aresztowany przez
Gestapo i torturowany w naszym domu przy ulicy Tlomackie 13 oraz w Alei
Szucha. Byl wiezniem Pawiaka. Zginal tuz przed wyzwoleniem w obozie
koncentracyjnym Oranienburg-Sachsenhausen.'

Tak mowi o sobie byly plk. dypl. Ryszard Jerzy Kuklinski w dlugim
wywiadzie przeprowadzonym w piata rocznice wprowadzenia w Polsce
stanu wojennego i wydrukowanym w  paryskiej "Kulturze" Nr 4/475, z
kwietnia roku 1987,  p.t. "Wojna z narodem widziana od srodka", str. 3-
57.

Duzo bylo wypowiedzi o nim, ale jesli mnie pamiec nie myli, nikt nie
podal tekstow samego pulkownika. Wydaje mi sie, ze przeczytanie co i
jak mowil on o sobie samym, o swoich pobudkach przekazywania tajnych
informacji wywiadowi amerykanskiemu, o mozliwosciach unikniecia zarowno
stanu wojny jak i inwazji przez sily Ukladu Warszawskiego pod sowieckim
dowodztwem, jak ocenia gen. Jaruzelskiego, Kanie i inne osoby z
politycznej i wojskowej gory polskiej, bedzie dodatkowa garstka danych o
tej moralnie skomplikowanej historii.

`Po wojnie przenioslem sie do Wroclawia, gdzie w wieku lat 15
podjalem pierwsza prace zawodowa w Urzedzie tego miasta i jednoczesnie
uczylem sie w gimnazjum wieczorowym dla doroslych.

Do Ludowego WP wstapilem w roku 1947. Wierzylem wtedy, ze
pomimo wszystko jest to wojsko polskie.

Szkole oficerska ukonczylem w roku 1950. Pierwsze dziesiec lat
sluzby spedzilem na przemian w jednostkach liniowych oraz na roznego
rodzaju kursach wyzszego stopnia.

W roku 1963 ukonczylem studia w Akademii Sztabu Generalnego WP i
poszedlem do sluzby w Sztabie Generalnym. W tej instytucji zajmowalem
sie poczatkowo planowaniem szkolenia operacyjnego oraz opracowywaniem
wielkich cwiczen wojskowych, ktore prowadzi minister Obrony Narodowej
lub szef Sztabu Generalnego WP.'

Wspolnie z gen. Kiszczakiem konczyl kurs operacyjno-strategiczny
Akademii Sil Zbrojnych ZSRR w Moskwie, a w roku 1967 objal
stanowisko Szefa Oddzialu I Planowania Strategiczno-Obronnego,
sprawujac je `az do ostaniej chwili, tj. do 7 listopada 1981 roku.'

"Kultura", podkreslajac wysokie stanowisko P. Kuklinskiego (bede pisal
dalej P.K.) w WP i w Ukladzie Warszawskim (dalej - UW), jego
wyrosniecie w dyscyplinie wojskowej wymagajacej bezwzglednego
posluszenstwa rozkazom, pyta sie co spowodowalo jego wylamanie sie z
tej dyscypliny.

`Co Pana sklonilo, by wziac smiertelne ryzyko na siebie, a takze na
swoich najblizszych?'

PK najpierw zaprzecza, ze byl wyjatkiem.

`Ludzi, ktorzy w rozny zaangazowany sposob przeciwstawiali sie
panujacemu systemowi, bylo w Polsce wielu. Po kazdym kryzysie ich liczba
wzrastala niemal w postepie geometrycznym i wszyscy oni w mniejszym,
czy wiekszym stopniu byli narazeni na represje. Ludzi takich nie
brakowalo rowniez w Silach Zbrojnych PRL, i moze mi Pan wierzyc lub nie,
ale w swych usilowaniach naprawde nie czulem sie osamotniony.'

...`Pytal Pan, czy bylo jakies wydarzenie, jakis rozkaz?  ...  Nie
ulega watpliwosci, ze wydarzeniem tym byl Polski Sierpien oraz rozkazy,
jakie prawie od samego poczatku wybuchu strajkow na Wybrzezu przyszlo mi
wykonywac, a ktore uznawalem za sprzeczne z interesem kraju i narodu,
ktoremu sluzylem. O dokonaniu ostatecznego wyboru przesadzily chyba
jednak moje wczesniejsze doswiadczenia.'

Odkomenderowany do sztabu sowieckiego marszalka Jakubowskiego w
Legnicy w sierpniu 1968 roku, PK obserwuje planowanie inwazji
Czechoslowacji pod pozorem cwiczen wojsk UW, ktorych zadaniem bylo
`blyskawiczne osaczenie garnizonow Czechoslowackiej Armii Ludowej.'
Rozczarowala go obojetna postawa Zachodu; nie chcial `uczestniczyc w
najezdzie Czechoslowacji' i poprosil o odwolanie z Legnicy.

`Na dalsze nauki spoleczno-polityczne i obywatelskie nie musialem
dlugo czekac. Dostarczyl mi ich grudzien roku 1970 i jego tragiczne
zniwo. Kiedy rzekoma kontrrewolucja na Wybrzezu byla juz w agonii, na
cmentarzach grzebano zwloki 44 ``burzycieli porzadku ludowego panstwa.''
Bylo wsrod nich 30 robotnikow i 7 nieletnich uczniow szkol zawodowych.
W szpitalach znalazlo sie 1164 rannych, w tym znaczna czesc mlodziezy.'

PK przerazony byl i jest tymi cyframi,

`...ale dla mnie osobiscie najbardziej przerazajaca byla latwosc, z
jaka wladza, ktora sama mienila sie ludowa, siegnela po sily zbrojne,
aby je w sposob sprzeczny z ich powolaniem skierowac przeciwko wlasnemu
spoleczenstwu, ze ktos wydal rozkaz ``zablokowac'', ``nie dopuscic'',
``strzelac'' i nie bylo nikogo - poczawszy od ministra Obrony Narodowej,
a skonczywszy na dowodcy najnizszego szczebla - kto by powiedzial: ja
tego rozkazu wykonac nie moge.'

Mowi dalej PK ze,

`Mysli te nie dawaly mi spokoju. Kiedy po dziesieciu latach, w roku
1980, historia zaczela sie powtarzac, kiedy tym razem na rozkaz Moskwy
zaczeto siegac po sily zbrojne, aby ich uzyc przeciwko wlasnym
robotnikom, inteligencji, mlodziezy  -  po prostu powiedzialem NIE.
Uwazalem, ze jest to typowa sytuacja, kiedy zolnierz nie tylko nie musi,
ale nie moze wykonac sprzecznych z jego sumieniem i przekonaniami
rozkazow. Wiecej. Uwazalem, ze w przygotowanej konfrontacji narod nie ma
zadnych szans i dlatego trzeba uczynic cos ponad to, aby temu
przeciwdzialac.'

Zapytany dlaczego, gdy juz na poczatku listopada znalazl sie w Stanach
Zjednoczonych, nie ostrzegl Polakow, ze lada dzien zajdzie stan wojenny,
ze wojsko i policja uderzy w Solidarnosc, ze beda masowe internowania,
PK odrzuca zalozenie "Kultury", ze jego nieobecnosc w pracy osmego
listopada znaczyla, ze juz byl w Stanach. Nie wyjasnil, kiedy i jak
wyjechal, ale tak wyjasnil, dlaczego nie ostrzegl publicznie kraju:

... `szansa ostrzezenia na czas spoleczenstwa rzeczywiscie
istniala. ... po wydostaniu sie na Zachod mialem wlasciwie pelna swobode
poruszania sie oraz postepowania wedlug wlasnych decyzji. Bylem wolnym
czlowiekiem i bez najmniejszych przeszkod moglem telefonicznie, a nawet
osobiscie nawiazac kontakt z przedstawicielami dowolnych srodkow
masowego przekazu, a nawet - ze wzgledu na powage sytuacji - zwolac
konferencje prasowa i zaapelowac o przekazanie takiego ostrzezenia, o
jakim pan mowi.'

*`Tak bym prawdopodobnie postapil gdybym sie kierowal wylacznie
emocjami.'*

PK twierdzi, ze miesiac pozniej doznal wstrzasu takiego samego jak
Polacy sluchajacy przez radio gen. Jaruzelskiego, ale

...`na szczescie stan emocjonalny nie sparalizowal zupelnie
zdolnosci przewidywania tego, co moze nastapic, gdy moje ostrzezenie
dotrze do kraju.

W przewidywaniu rozwoju wydarzen niepotrzebna byla jakas
szczegolna wyobraznia. Nad sprawami stanu wojennego pracowalem ponad
rok, scisle biorac 380 dni, a czasami i nocy. Rozliczne warianty
mozliwych dzialan znalem juz na pamiec. Wystarczylo juz tylko do niej
siegnac, aby zdac sobie sprawe, ze:

`Po pierwsze - ...decyzja o wprowadzeniu w Polsce stanu wojennego,
*w poczatkach listopada byla juz praktycznie nieodwolalna.*

Po drugie - operacje stanu wojennego mialy prowadzic wylacznie sily
policyjno-wojskowe. Gdyby jednak z jakichkolwiek powodow nie byly one
w stanie zlamac oporu spoleczenstwa, do akcji mialy wkroczyc czekajace u
granic Polski w pelnej gotowosci dywizje radzieckie, czeskie i
niemieckie.

Po trzecie - w dniu 7 listopada 1981 roku ... do uruchomienia calej
policyjno-wojskowej maszyny wystarczylo tylko nacisniecie przyslowiowego
guzika. Jedynym problemem do rozwiazania pozostalo spreparowanie -
mozliwego do zaakceptowania przynajmniej przez czesc spoleczenstwa -
pretekstu do rozpoczecia konfrontacji oraz wybor najlepszego momentu
uderzenia.

Po czwarte - w glownym wariancie dzialan stan wojenny zamierzano
wprowadzic z zaskoczenia, ktorejs nocy z piatku na wolna sobote.  ...
stan ten mogl byc wprowadzony takze w roznych niekorzystnych z
operacyjnego punktu widzenia sytuacjach...'

Zdaniem PK:

*`ujawnienie przeze mnie planow uderzenia nie moglo ich w zadnym
stopniu udaremnic lub chocby opoznic. Moglo je tylko przyspieszyc.'*

PK uwazal, ze jesliby Solidarnosc uwierzyla w to ostrzezenie,

...`wowczas niemal na pewno dojdzie do natychmiastowego ogloszenia
strajku generalnego, a w konsekwencji do zorganizowanego oporu w
setkach fabryk, zakladow pracy i uczelni.'

`Wiedzialem, ze w takiej sytuacji akcje sil policyjno-wojskowych
nie ograniczylyby sie wylacznie do blokowania osrodkow strajkowych oraz
odcinania im elektrycznosci, wody, zywnosci; ...musialyby  nastapic
uderzenia sil pancernych, przede wszystkim czolgow; ze wreszcie przy
ewentualnym powszechnym oporze ludnosci, sil polskich byloby za malo i
na pewno do akcji wkroczylyby rowniez pozostajace w strategicznych
rezerwach dywizje radziecke, a nawet czeskie i niemieckie.'

`Nie ulega watpliwosci, ze przy takim rozwoju wydarzen wszystko
musialoby sie skonczyc nieprawdopodobna krwawa masakra ludnosci, a
zwlaszcza tej jej czesci, ktora trwalaby w oporze.  Wydaje mi sie, ze
los dzialaczy Solidarnosci i opozycji wygladalby dzis zupelnie
inaczej... ze nastapilaby nie tylko rzez, ale z cala pewnoscia takze
deportacja, taka sama jaka miala miejsce po stlumieniu powstania
wegierskiego.'

`Nie moglem wziac na siebie odpowiedzialnosci za tego typu
ryzykowne posuniecie. Powiem wiecej, gdyby ktokolwiek inny, lacznie z
rzadem Stanow Zjednoczonych chcial takie ostrzezenie przekazac, to
moglby to uczynic tylko wbrew mojej opinii.'

I tak dalej mowi PK:

`Zdawalem sobie sprawe, ze powstrzymanie sie od takiego ostrzezenia
moze sie kiedys w przyszlosci spotkac z krytyka. ... Krytyke te
przyjmuje w pokorze. ... Dzis - mimo ciazacego na mnie wyroku smierci -
spie spokojnie ... dlatego, ze na moim sumieniu nie ciazy zadne ludzkie
zycie.'

Odpowiadajac na pytanie jak i kiedy zdecydowal sie na opuszczenie kraju,
PK mowi:

`Drugiego listopada, okolo godziny 14-tej, zostalem wezwany do
zastepcy Szefa Sztabu Generalnego WP - gen. dywizji Jerzego
Skalskiego... Razem ze mna wezwani zostali ... gen. Waclaw Szklarski ...
oraz pozostali dwaj jego zastepcy - plk. Czeslaw Witt i plk. Franciszek
Puchala.

W tym gronie gen Skalski w tonie najwyzszej powagi poinformowal
nas... ze do gen. Jaruzelskiego skierowane zostalo formalne ultimatum
pewnej grupy sekretarzy PZPR ... ktorzy zagrozili przejeciem inicjatywy
w swoje rece w przypadku dalszego zwlekania  z rozpoczeciem akcji. ...ze
Amerykanie sa w posiadaniu najnowszej wersji naszych planow lacznie z
projektami aktow prawnych regulujacych stan wojenny.'

Ta druga wiadomosc sparalizowala wszystkich zaproszonych oficerow,
ktorzy zapewnili gen. Skalskiego, ze nic nie maja z przeciekiem
wspolnego. Plk. Witt wyglosil poglad, ze `Solidarnosc ma ukrytego
sojusznika w samym centrum wladzy.'

PK przyznaje sie, ze dobrze, iz mowil ostatni, bo dalo mu to czas na
dojscie do siebie i powziecie decyzji co powiedziec:

`Zaczalem od tego, ze w pelni podzielam opinie mojego poprzednika,
ze jestem do dyspozycji wladz i gotow jestem wspoldzialac w toczacym sie
sledztwie... gen. Skalski przerwal mi, twierdzac, ze on nie prowadzi
sledztwa ... a ponadto grono podejrzanych nie ogranicza sie do nas
czterech.'

`Zagrozenie nie wylonilo sie nagle i niespodziewanie na poczatku
listopada. Mimo tego nigdy nie myslalem o opuszczeniu kraju. Nawet po
trzynastym wrzesnia, kiedy organy bezpieczenstwa wszczely w moim
srodowisku energiczne poszukiwania zrodla przecieku naszych planow do
"Solidarnosci", pozostalem na swoim miejscu. Poniewaz ujawnienie
kryptonimu operacji internowania "Wiosna" zawezalo krag podejrzanych do
tych, ktorzy go znali, liczylem sie z aresztowaniem w kazdej chwili.
Cala moja reakcje ograniczylem jednak wylacznie do napisania czegos w
rodzaju politycznego testamentu.'

Pomiedzy drugim a siodmym listopada PK sortowal i palil przerozne
dokumenty dotyczace stanu wojennego, udzialu Polski w inwazji
Czechoslowacji, roli WP w wydarzeniach na Wybrzezu, fotografie, listy,
spisy, adresy i on chyba tylko wie, co jeszcze. Zauwazyl, ze jest
obstawiony tajniakami.

Gdy siodmego listopada wracal do domu:

`Kierowca mojej "Wolgi" ruszyl pelna szybkoscia z ulicy
Rakowieckiej, aby jak zwykle Pulawska, I Armii Wojska Polskiego, Trasa
Lazienkowska i Wislostrada dowiezc mnie do naszego mieszkania na Nowym
Miescie.

Dzis nie musimy sie spieszyc - zwrocilem sie do kierowcy, proszac
go, aby jechal bardzo powoli. Po raz pierwszy od ponad roku zaczalem
przygladac sie przechodniom, domom, a nawet drzewom mojego miasta.'

Zegnal sie z rodzimym miastem. Rozumiem, co czul.

Nastepnego dnia nie przyszedl juz do pracy w Sztabie Generalnym.


                                   Opracowal Tadeusz K. Gierymski
_______________________________________________________________________

Jan Glinka, Auckland, Nowa Zelandia


            ULASKAWIENIE? UNIEWINNIENIE? REHABILITACJA?
            ===========================================


Opinia publiczna Polski i Polonii zajmuje sie od ponad dwu miesiecy
sprawa pulkownika Kuklinskiego. Sprawa odzyla z okazji jego wystapienia
do rzadu Polski z wnioskiem o ulaskawienie i uznanie za niebyly wydanego
nan przez Sad Wojskowy Polski Ludowej wyroku smierci, po 1989 r.
zamienionego na 25 lat wiezienia. W jego sprawie wplynely rowniez na
rece najwyzszych wladz Polski petycje podpisane przez wiele znanych
osobistosci polskiego zycia politycznego. Wypowiadaly sie rowniez
gazety, np. niedawno "Tygodnik Powszechny" domagal sie jego
rehabilitacji. Sa rowniez glosy przeciwne, np. felieton w takim tonie
napisal w "Polityce" Krzysztof Teodor Toeplitz.

Przed podjeciem dalszego wywodu istotna sprawa formalna: o co moze sie
ubiegac Kuklinski? Sa bowiem wedlug mnie trzy mozliwosci, dosyc
rozniace sie od siebie. `Ulaskawienie' oznaczaloby, ze obecny rzad
uznaje, ze Kuklinski popelnil czyny obecnie karalne, lecz z takich lub
innych powodow wladze odstepuja od wymierzenia kary. `Uniewiniennie'
nastapiloby wtedy, gdy z punktu widzenia obecnych przepisow zostanie
udowodnione, ze Kuklinski nie popelnil czynow karalnych. Natomiast
`rehabilitacja' oznaczalaby, ze Kuklinski mogl popelnic czyny karalne
wedlug starych przepisow, ktore sa nieadekwatne do obecnej sytuacji.

Nie oceniajac na razie, czy nalezy czy tez nie nalezy zalatwic
pozytywnie jego podania do wladz polskich, ani decyzji, czy to ma byc
ulaskawienie, uniewinnienie czy tez rehabilitacja, chcialbym rozwazyc,
co oznaczac bedzie decyzja w jedna czy w druga strone:

Najpierw argumenty za:

W 1989 roku wladze w Polsce objeli ludzie, ktorzy zostali w sposob
niewatpliwy wybrani w wolnych wyborach. Natomiast poprzednie rzady
istnialy wylacznie na skutek uzaleznienia Polski od Zwiazku
Radzieckiego. Zasiadajace w nich osoby reprezentowaly interesy
niepolskie, interesy narzucone sila przez Moskwe. W takiej sytuacji
pulkownik Kuklinski dzialal w sposob zaslugujacy na najwyzsze uznanie.
Informowal wrogow Zwiazku Radzieckiego o najtajniejszych szczegolach
doktryny wojennej panstw Ukladu Warszawskiego, stanu ich sprawnosci
bojowej i organizacyjnej. Tym samym przysluzyl sie wydatnie do
oslabienia i do upadku system politycznego w Polsce i zastapienia go
takim, jakiego pragneli Polacy. Przysiega wojskowa, jaka skladal, nie
byla dla niego wiazaca, jako ze skladana byla pod przymusem i nie mozna
mu z tego powodu zarzucic zdrady. Zalatwienie pozytywne jego wniosku
jest konieczne ze wzgledow moralnych: nalezy uhonorowac kogos, kto
ryzykowal swoje zycie dla wizji wolnosci. Tym bardziej jest to
konieczne w sytuacji, gdy wielu czolowych prominentow minionego okresu
ciagle nie zostalo pociagnietych do odpowiedzialnosci za popelnione
zbrodnie na narodzie polskim. Niech ulaskawienie bedzie sygnalem dla
wszystkich, ze naprawde stary system rozsypal sie calkowicie i nie ma po
nim zadnych pozostalosci.

Staralem sie zebrac powyzej podstawowe opinie opowiadajace sie za
pozytywnym zalatwieniem wniosku pulkownika Kuklinskiego. Zastanowmy
sie, jakie beda dalsze konsekwencje tej pozytywnej decyzji.

Wyrok kary smierci Sadu Wojskowego zostal wydany w imieniu "Polskiej
Rzeczypospolitej Ludowej". Odrzucenie tego wyroku wylacznie na
zasadzie, ze wydal go sad operujacy w zniewolonym kraju, oznacza, ze
zaden wyrok wydany w imieniu Polski Ludowej nie jest wazny. Postepujac
logicznie w tym kierunku mozna by nawet powiedziec, ze zadna decyzja
wydana przez rzady komunistyczne nie jest wazna. Np. wszystkie
nominacje profesorskie wreczone przez Przewodniczacego Rady Panstwa w
Belwederze. Wniosek oczywiscie absurdalny, ale logicznie wyplywajacy z
przeslanki o bezprawnosci dzialania panstwa polskiego w latach 1945
-1989.

Czy jest z tego wyjscie? Sadze, ze tak. Juz dawno powinna zostac
podjeta uchwala Sejmu stwierdzajaca wyraznie, ktore decyzje badz grupy
decyzji poprzedniego rzadu sa w dalszym ciagu wazne, a ktore nie.
Szczegolnie chodzi tu o postanowienia majace wyrazne podstawy
polityczne. Jak na razie decyzje w tej sprawie sa fragmentaryczne.
Ogloszenie amnestii dla plk. Kuklinskiego, z powolaniem sie na
bezprawnosc wyroku Sadu Wojskowego PRL, byloby przedwczesne i
stwarzajace niebezpieczny precedens. Kazdy przestepca moglby wystapic
do sadu z wnioskiem o uniewinnienie, argumentujac, ze dokonal danego
czynu z pobudek patriotycznych.

Kuklinski dzialal na rzecz wrogow Zwiazku Radzieckiego. Czy jednak
wrogowie naszych nieprzyjaciol sa naszymi przyjaciolmi? Z punktu
widzenia logiki oczywiscie nie, o czym, zdaje sie, nie chca wiedziec
Polacy wielbiacy wszystko co amerykanskie. Oczywiscie USA moze byc
krajem pozostajacym w bardzo dobrych stosunkach z Polska, ale to nie
oznacza, ze Polska nie moze miec zadnych tajemnic wzgledem USA i
odwrotnie. Wlasnie na tym polega problem. Przekazywal wiadomosci, ale
komu; naszym przyjaciolom, naszym sojusznikom, czy po prostu wielkiemu
mocarstwu - do wykorzystania?

Moja teza jest, ze najprawdopodobniej tak wlasnie bylo. Dowod?  W
kwietniowym numerze "Kultury" paryskiej z 1987 jest zamieszczony wywiad
z Ryszardem Kuklinskim. Na samym poczatku tego wywiadu jest wyrazne
stwierdzenie, ze Kuklinski mogl lecz nie chcial poinformawac
spoleczenstwa polskiego o grozacym stanie wojennym (warto przypomniec,
ze Kuklinski razem z cala rodzina znalazl sie na Zachodzie na poczatku
listopada 1981, czyli ponad miesiac przed ogloszeniem stanu wojennego).
Kuklinski tak sam to ocenia: `...Zdawalem sobie sprawe, ze powstrzymanie
sie od takiego ostrzezenia moze sie kiedys w przyszlosci spotkac z
krytyka....  Krytyke te przyjmuje w pokorze...'.  Kukliski uzasadnia
decyzje o nieujawnianiu przygotowan do stanu wojennego swoim
przewidywaniem, ze ujawnienie mogloby tylko spowodowac wieksze ofiary po
ogloszeniu stanu wojennego. Wiadomo, ze rowniez rzad USA nie
poinformowal o tym spoleczenstwa polskiego. W owym czasie byly
rozliczne przebakiwania osobistosci (polskich i zagranicznych) o
mozliwosci wprowadzenia stanu wyjatkowego, ale wydaje sie, ze nikt ich
nie traktowal powaznie. I tu jest najwieksza niejasnosc: skoro
Kuklinski byl tak wielkim patriota, a rzad USA tak przyjacielsko
nastawiony do Polakow, a wrogo do owczesnego rzadu PRL, to dlaczego
zarzad Solidarnosci reprezentujacy rzeczywista opinie publiczna Polski w
owym czasie, nie zostal ostrzezony o grozacym niebezpieczenstwie? Mozna
dyskutowac o potrzebie szerokiego poinformowania spoleczenstwa o
zblizajacym sie ogloszeniu stanu wojennego (sam mysle, ze Kuklinski mial
tu duzo racji), ale nieostrzezenie reprezentacji narodu to zupelnie co
innego. Kuklinski mogl nie miec mozliwosci przekazania ostrzezenia
Solidarnosci, ale z cala pewnoscia prezydent Carter takie mozliwosci
posiadal, a majac jako doradce prof. Brzezinskiego mial dobre
rozeznanie sytuacji w Polsce. Czy tak postepuje przyjaciel? Mysle, ze
to jest sprawa bardzo powazna i bez wyjasnienia tego wydanie decyzji o
anulowaniu wyroku na Ryszarda Kuklinskiego byloby conajmniej
przedwczesne.

W Polskim Parlamencie liczacym 400 poslow zasiada ponad 60 poslow
Sojuszu Lewicy Demokratycznej. Calkiem powazna czesc spoleczenstwa uwaza
te grupe poslow za reprezentantow systemu komunistycznego. Nie jest
istotne, czy tak jest naprawde. Wazne jest natomiast to, ze na poslow
SLD glosowalo okolo 15% elektoratu i poslowie ci stanowia drugie co do
wielkosci ugrupowanie sejmowe. W plebistycie na najlepszy program w
historii polskiej telewizji zdecydowanie wygral serial "Czterej pancerni
i pies", przedstawiajacy w pozytywnym swietle kontakty polskiej i
rosyjskiej armii. W ostatnich badaniach opinii publicznej w Polsce
tylko 16 procent respondentow stwierdzilo, ze Kuklinski to patriota, a
az 46%, ze zdrajca. Oznacza to, ze wcale tak nie jednoznacznie i nie
calkowicie opinia publiczna potepia poprzedni system polityczny.
Ulaskawienie Kuklinskiego byloby wyzwaniem rzuconym znacznej czesci
spoleczenstwa. Czy to warto i do czego to moze doprowadzic?  W
ostatnich wyborach do parlamentow Litwy czy Rumunii wiekszosc glosow
padla wlasnie na ugrupowania postkomunistyczne. Czy aby do tego nie
dazymy?

Nie wiem, czy Kuklinski ma obecnie paszport amerykanski, ale chyba ani
nie zrzekl sie, ani wladze polskie nie pozbawily go obywatelstwa
polskiego. Zarowno on sam jak i popierajace go osoby wspominaja o
glebokim jego patriotyzmie i szlachetnych pobudkach. Stad wylania sie
nastepujaca sprawa: Co do tego, ze Kuklinski zostal dokladnie
`przewentylowany' przez wywiad amerykanski, nie ma zadnej watpliwosci.
Z racji przekazywania Amerykanom tajemnic obronnych PRL-u wie on wiele o
dzialaniu CIA na terenie Polski. Te wiadomosci moga byc nieslychanie
cenne dla obecnego rzadu. Jezeli jest prawdziwym patriota, to powinien
poddac sie podobnej procedurze dokonanej przez obecne polskie sluzby
bezpieczenstwa. Warunki jego bezpieczenstwa polski rzad moze
zagwarantowac nawet obecnie, bez potrzeby aktu ulaskawiania. Przeciez
obecny rzad wlasnie wystapil z wnioskiem o ustanowienie instytucji
`swiadka koronnego'. Mozna z tego by skorzystac.

Na koniec sprawa bardzo delikatna. Rehabilitacja oznaczalaby, ze
dzialalnosc Kuklinskiego nie byla naganna, lecz jak najbardziej
pozytywna. Logiczna konsekwencja byloby przywrocenie jemu zajmowanej
pozycji w wojskowosci, lub nawet awansowanie. Chcialbym widziec reakcje
obecnych czlonkow Sztabu Generalnego, bylych oficerow Ludowego Wojska
Polskiego, majacych pracowac reka w reke z pulkownikiem Kuklinskim.

Reasumujac to wszytko co powiedzialem poprzednio: czy powinno sie
zalawic pozytywnie wniosek Ryszarda Kuklinskiego? Mysle, ze wszystko
zalezy od sposobu podjecia decyzji na ten temat. Najgorsze byloby
ogloszenie aktu ulaskawienia badz uniewinnienia, bez podjecia zadnego
dochodzenia. Znacznie lepszym rozwiazaniem byloby otwarcie procesu
rehabilitacyjnego, szczegolowe zbadanie tej sprawy, i ewentualne
podjecie decyzji o uniewaznieniu wyroku na podstawie dowodu, iz
caloksztalt dzialania zainteresowanego byl korzystny dla losow Polski.
Oczywiscie wymagaloby to pelnej kooperacji samego zainteresowanego -
przy zagwarantowaniu jemu osobistego bezpieczenstwa. Zgoda Kuklinskiego
na takie przesluchanie bylaby dobra przeslanka pozytywnego dla niego
wyroku.  Gdyby jednak nastapila odmowa, wowczas `patriotyzm'
Kuklinskiego i `przyjacielskosc USA' mozna by odlozyc ad acta.

                                         Jan Glinka
_______________________________________________________________________

Piotr Winkielman 

(doktorant psychologii na University of Michigan w Ann Arbor)


                     CMENTARZ W OOSTERBEEK
                     =====================

W czasie wakacyjnego pobytu w Holandii udalo mi sie odwiedzic
Arnhem i Oosterbeek. Dokladnie 48 lata temu, miasta te byly
swiadkami jednego z najtragiczniejszych wydarzen w czasie
wyzwalania Europy Zachodniej - bitwy o Arnhem. Oprocz zolnierzy
brytyjskich w bitwie o Arnhem oddali zycie rowniez Polacy. Dzis
spoczywaja oni na pieknym cmentarzu w Oosterbeek.

W urocza sierpniowa niedziele rodzina pakuje sie w samochod i z
Essen, stolicy niemieckiego zaglebia Ruhry, wyruszamy w kierunku
odleglego o 100 kilometrow Arnhem. W godzine przebywamy droge,
ktorej pokonanie jesienia 1944 bylo, wedlug marszalka polnego
Montgomery, kluczem do szybkiego zakonczenia wojny. Po wyzwoleniu
Francji i Belgii Montgomery liczyl bowiem, ze szybkie uderzenie
aliantow na polnocny wschod przez mosty na rzekach Moza, Waal i
Ren doprowadzi do zdobycia kluczowego Zaglebia Ruhry i kapitulacji
niemieckiej przed nadejsciem zimy.

Droge do Rzeszy miala otworzyc operacja "Market-Garden". 101
Amerykanskiej Dywizji Powietrzno-Desantowej powierzono zdobycie
mostow pomiedzy Eindhoven i Veghel. 82 amerykanska dywizja
powietrzno-desantowa miala zdobyc mosty przy miejscowosciach Grave
i Nijmegen. Zadaniem 1 brytyjskiej dywizji powietrzno-
desantowej pod dowodztwm generala-majora R.E. Urquarta i 1 polskiej
samodzielnej brygady spadochronowej pod dowodztwem generala brygady
Stanislawa Sosabowskiego bylo zdobycie i utrzymanie mostu na Renie w
Arnhem. 2 armia brytyjska miala, atakujac przez waski korytarz z
terenow granicy belgijsko-holenderskiej, wzmocnic wojska powietrzno-
desantowe.

Jak wiadomo, koniec operacji "Market-Garden" byl tragiczny. Mimo,
ze most pod Arnhem zdobyto i utrzymano przez 3 dni i 4 noce - 2
armia brytyjska nie zdolala dotrzec do Arnhem. W calej, przesladowanej
przez problemy techniczne, brak koordynacji i zla pogode, operacji
zginelo ponad 17 tysiecy zolnierzy (zla pogoda w Anglii opoznila
przybycie polskiej brygady o pare dni). Z 10 tysiecy zolnierzy
bioracych udzial w samej bitwie wrocilo niecale 2 i pol tysiaca.

Docieramy do granicy niemiecko-holenderskiej, na ktorej, jak zwykle,
nie widac zadnej sluzbowej duszy. Trudno by sie zorientowac, ze jest
sie w innym kraju, gdyby nie zmiana krajobrazu: wiecej `sztuki'
autostradowej w postaci jaskrawych szyldow reklamowych, krowy pasace
sie niepokojaco blisko autostrady, i, napawajace niejakim sentymentem,
socjalistyczno-podobne wiezowce mijanych miasteczek.

Arnhem jako miasto nie robi na nas wiekszego wrazenia. Estetyka
lat pospiesznej odbudowy, typowa dla sredniej wielkosci miast
niemieckich jak Bielefeld, Giessen czy Kassel, przypomina o
ogromnych zniszczeniach wojennych. Opuszczamy wiec centrum miasta
i udajemy sie nad brzeg szerokiego Renu, aby popatrzec na ow
slynny most - most, ktory okazal sie byc tym jednym za daleko.

Nabrzeze Renu w Arnhem jest dzis przyjemnym deptakiem. Do
odpoczywajacej na lawce Holenderki zwracamy sie z prosba o
wskazanie szczegolow upamietniajacych bitwe. Do rozmowy wlacza sie
siedzacy obok Anglik i mowi, ze jedyna pamiatka przy moscie to
niewielka tablica z brazu. Wszystko inne, lacznie z cmentarzem,
przeniesione zostalo do sasiedniego Oosterbeek. `Aha', dodaje z
przekasem `tyle, ze Niemcy tu wrocili...'. Na nasze zdziwione
spojrzenia Anglik wskazuje na spory budynek z napisem BASF
stojacy bezposrednio przy zachodniej czesci mostu - dokladnie
tam, gdzie mialy miejsce najkrwawsze walki. Na odchodne stwierdza
jeszcze dwuznacznie `z nimi nigdy sie nie wygra' i zaglebia sie z
powrotem w gazete.

Oosterbeek to willowe przedmiescie Arnhem. Tam, w hotelu Hartenstein,
miescila sie glowna kwatera generala-majora R.E. Urquarta. Dzisiaj
znajduje sie tam AIRBORNE MUSEUM. Mozna w nim podziwiac kolekcje
autentycznej broni i ekwipunku nalezacych do aliantow, Niemcow i
czlonkow ruchu oporu. Makieta i zdjecia szczegolowo przedstawiaja
przebieg bitwy.

Niedaleko muzeum, w parku, znajduje sie cmentarz. Kilkaset
bialych tablic na idealnie utrzymanym trawniku, otoczonym starymi
drzewami. Przy kazdej tablicy posadzono inna kompozycja z krzewow
i kwiatow, tak, ze mimo ilosci grobow kazdy przemawia z nowa
sila. Przy wielu grobach leza swieze kwiaty. Wiekszosc nazwisk
anglosaska - James Grace, Royal Army Service Corps, 19th
September 1944, Age 28;  H. Osborne, Pilot, Royal Air Force, 19th
September 1944, Age 26...

Odnajdujemy kilkadziesiat polskich tablic -- St. Strz. J.
Skaczko, 3 Baon. spad. 25th September 1944, Age 38, Polish
Forces; Ppor. R. Tice 3. Baon. spad. 22nd September 1944, Age 22,
Polish Forces...

W centrum kazdej z polskich tablic widnieje plaskorzezba orzelka
z korona. Brytyjskie tablice maja na gorze symbol jednostki, a pod
nazwiskiem krzyz lub gwiazde Dawida. Glowna os cmentarza zamykaja
duzy bialy krzyz i biala tablica z napisem `Their names liveth
for evermore' (Ich imiona zyja na zawsze).

Cmentarz jest czesto odwiedzany. W czasie naszego pobytu pojawia
sie brytyjska grupa w autobusie, jak i indywidualni turysci z wysp
i Holandii. Ksiega pamiatkowa zawiera wpisy z calego swiata, w tym
wiele po polsku. Moja Mama dolacza takze nasze nazwisko i zdanie:
`Zgineli za nasz spokojny dom'. Czujemy sie wzruszeni tragedia,
ale tez i dumni z bohaterstwa Polakow. Jedynie kiedy przyszla
pora wracac, troche glupio nam bylo wsiadac do samochodu z
rejestracja z Essen.

-----------------------------------------------------------------------

Na temat operacji "Market-Garden" istnieje obszerna literatura.
Szczegolnie warta polecenia ksiazke napisal w 1974 roku Cornelius
Ryan - "A Bridge Too Far" (O jeden most za daleko), na ktorej
Richard Attenborough oparl pozniej swoj fascynujacy film.


                                      Piotr Winkielman
_______________________________________________________________________

[Spotkania, 2-8.07.1992]

Bogumil Luft

                        TAJEMNICZE PODOBIENSTWO
                        =======================

      `Pod koniec XV wieku (...) z jednej strony Hiszpania, a z innej
      Polska, zawiazuja sie w panstwa wielkie. (...) Hiszpania z jednej
      strony, Polska z drugiej, zostaly wierne Rzymowi, katolickie, nad
      znaczna czescia Niemcow protestantow panujace. Hiszpania i Polska
      z mala roznica czasu, prawie wspolczesnie, ze szczytu wielkosci
      swej zstepuja. (...) Obie wyniszczone, oslabione, nareszcie w
      niemocy odretwiale staja sie igraszka sasiadow. (...) Skad to
      wspolczesne, w ciagu kilku wiekow podobienstwo?'

      (Joachim Lelewel, "Historyczna paralela Hiszpanii z Polska w wieku
      XVI, XVII i XVIII")


Poszukiwanie podobienstw miedzy narodami - ich kultura, charakterem,
sposobami zmagania sie z historia - to zajecie ryzykowne, bo latwo wpasc
w uproszczenia. Ale - gdy rzecz potraktowac z przymruzeniem oka - moze
to byc pouczajaca zabawa, pociagajaca gra skojarzen. Oddaja sie jej
czesto politycy w okolicznosciowych przemowieniach, publicysci, a nawet
uczeni historycy.

Tajemnicze podobienstwo dziejow Polski i Hiszpanii zwrocilo uwage samego
Joachima Lelewela, ktory w roku 1820 napisal na ten temat niewielka
ksiazke. Przyznaje w niej, ze malo potrafi powiedzic o mechanizmach
rzadzacych owa zbieznoscia, zwlaszcza, ze obok podobienstw rzucaja sie w
oczy diametralne roznice. Z drobiazgowa skrupulatnoscia historyk
zestawia po prostu fakty.

Kazda z dwoch najwiekszych poteg szesnastowiecznej Europy powstala
wskutek podporzadkowania jednemu krolowi - w drodze podboju lub unii
dynastycznych - kilku odrebnych panstw. W Hiszpanii byly to: Kastylia,
Aragonia, Grenada, Navarra; w Rzeczypospolitej: Polska, Litwa, Prusy i
Mazowsze. W obu przypadkach rzadzace dynastie rozszerzyly rowniez swe
wplywy na inne kraje bliskich sobie regionow kontynentalnych. Na
przelomie wiekow XVI i XVII obie potegi zmierzyly sie (na razie
skutecznie) z wyrastajacymi im pod bokiem konkurentami - Polska z
Moskwa, Hiszpania z Francja. Nieco pozniej obie walczyly przeciw
efemerycznym potegom protestanckim - Polska przeciw Szwecji, Hiszpania
przeciw Holandii. Zaczely sie chylic ku upadkowi wyniszczone kolejnymi
wojnami. W obu wypadkach byly rowniez przyczyny wewnetrzne - na pozor
skrajnie rozne, w rzeczywistosci zadziwiajaco podobne: w
Rzeczypospolitej nieokielznana `zlota wolnosc' szlachecka, w Hiszpanii
nie ograniczony niczym despotyzm domu panujacego. Lelewel upatruje tez
przyczyn upadku w kontrreformacji szerzacej dogmatyzm i powodujacej
`niesmialosc sadu i myslenia', co mialo byc podstawowa slaboscia w
konkurencji z krajami protestanckimi. W kazdym razie wiek XVIII to w obu
panstwach epoka upadku woli, ducha, intelektu i obyczaju, choc w drugiej
polowie tamtego stulecia nastapily i w Polsce i w Hiszpanii proby
odrodzenia podejmowane przez swiatle elity. Za pozno - wkrotce Polska
miala popasc w calkowita zaleznosc od Rosji, Hiszpania od Francji.

Zapomniana dzis ksiazka Lelewela nie wyczerpuje calosci tematu. Oto
dalszy ciag polsko-hiszpanskiej gry skojarzen.

Oba kraje polozone na antypodach lacinskiej Europy przezyly - choc w
rozny sposob i w roznych momentach historii - frontalne starcie z potega
islamskiego wschodu: Hiszpania z Arabami, Polska z Turkami. Pozostawilo
to pewne slady w kulturze i przetrwalo w pamieci w postaci legendy
chrzescijanskiego `przedmurza'. Oba narody przezyly tez - w tych samych
czasach, choc na zupelnie inne sposoby - epopeje kolnialna: Hiszpanie w
Ameryce, Polacy na wschodzie Rzeczypospolitej. Oba kraje, Hiszpania w
sredniowieczu, a Polska w wiekach XIX i XX, byly miejscem zycia bardzo
duzych spolecznosci zydowskich i oba przetrwaly w pamieci narodu
zydowskiego jako miejsca szczegolnie zwiazane z epopeja diaspory. W obu
krajach wreszcie liczniejszy niz w innych regionach Europy byl stan
szlachecki i w obu (choc bardziej w Polsce) kultura szlachecka
dominowala nad mieszczanska, co - jak sie zdaje - pozostawilo pewne
slady w tzw. charakterze narodowym.

Byly jednak rowniez wyrazne roznice, w tym przynajmniej jedna rzucajaca
sie w oczy wsrod tak wielu podobienstw. Na tradycji hiszpanskiej wywarla
silne pietno instytucja inkwizycji, przezywajaca swoj rozkwit w chwili,
gdy polski krol Zygmunt August wyglaszal swe slynne zdanie: `Nie jestem
krolem waszych sumien'. Choc owa polska tolerancja nie byla bez skazy
nawet wtedy, a tym bardziej pozniej, to jednak - na tle obyczajow epoki
- stanowila przyklad szczegolny, podobnie jak Hiszpania dala przyklad
szczegolnego radykalizmu zinstytucjonalizowanej nietolerancji.

W ostatnich latach mowiono wiele o podobienstwie sposobu, w jaki oba
kraje dokonaly przejscia od dyktatury do demokracji. Tu jednak pozorna
zbieznosc jest bardzo mylaca. Wprawdzie w obu wypadkach byl to proces
pokojowy,w ktorym pewna role (choc wieksza w Polsce) odegral Kosciol, bo
rowniez w Hiszpanii dawal w ostatnich latach dyktatury schronienie
przynajmniej czesci opozycji. Wprawdzie wstrzas kulturowy (zwiazany na
przyklad z liberalizacja obyczajowa czy pojawieniem sie pluralizmu
pogladow w zyciu publicznym) zdradza pewne podobienstwa. Ale zwolennikom
latwych uproszczen wypada przypomniec kilka okolicznosci. Po pierwsze,
nawet najtwardsze rzady autorytarne roznily sie zasadniczo od
komunistycznego totalitaryzmu, ktory chcial kontrolowac calosc zycia
spoleczenstwa. Po drugie, dyktatura hiszpanska byla w pelni rodzima i
utrzymywala sie w ostatnich dziesiecioleciach nie tylko bez pomocy z
zewnatrz, ale po prostu wbrew wrogosci calej Europy. Po trzecie,
istniala w miare normalna gospodarka rynkowa, a ostatni okres rzadow
Franco byl czasem gospodarczych sukcesow. Po czwarte wreszcie,
hiszpanskie partie polityczne przetrwaly w calkiem niezlym stanie na
emigracji i w kraju, w sposob utajony. Ponadto, kilka dziesiecioleci,
ktore uplynely od wojny domowej, w niemalym stopniu zabliznilo
najciezsze rany psychologiczne, tworzac naturalna `gruba kreske',
ulatwiajaca przejscie do porzadku nad przeszloscia.

Jakby tych przewag bylo malo, Hiszpanie moga Polakow wprawic w zazdrosc
niezwyklymi zaletami swoich przywodcow. Zrecznoscia i elastycznoscia
kolejnych premierow, ktorzy przeprowadzili operacje powrotu do
demokracji, a przede wszystkim madroscia krola, ktory jej patronowal tak
skutecznie, ze przekonal do zalet monarchii konstytucyjnej nawet
dzialaczy slabnacej z roku na rok partii komunistycznej.


                                       Podal Zbigniew Pasek
________________________________________________________________________

Leszek Zuk

(doktorant paleoarcheologii na Uniwersytecie Manitobskim w Winnipegu,
Kanada)


                          CZERWONY KAPTUREK
                          =================

Od lat juz nikt w okolicy nie widzial zadnego wilka. Dlaczego tak bylo?
Po prostu ludzie bardzo nie lubili niczego co mialo zeby a nie bylo
pila. Tak wiec wilki musialy wyniesc sie do innych czesci lasu. Jednak
gleboko w lesnych ostepach uchowalo sie jeszcze jedno stare, troche
nawet przestarzale wilczysko, ktore jak ognia unikalo ludzi i wlasciwie
nikt o jego obecnosci nie wiedzial. Poniewaz jego uzebienie skladalo
sie glownie z przerw i miejsc po zebach, nigdy nie wychodzil na
polowanie i lagodny byl jak baranek. Zywil sie kisielem z lesnych
jagod. Wlasciwie to byl calkiem szczesliwy i moglby zyc w spokoju ducha
przez wiele lat gdyby...

No wlasnie, tak sie zwykle sklada, ze zawsze znajdzie sie jakies gdyby,
ktore wszystko dokladnie psuje. No, moze nie wszystko ale zawsze psuje.
Zauwazcie, jak dokuczliwe staja sie pozornie drobne niedogodnosci, kiedy
wszystkie naprawde wazne sprawy sa w porzadku.

Tak bylo tez z naszym starym wilkiem. Spal dobrze, kisiel mu smakowal,
polowan na wilki nie bylo, bo i wilkow nie bylo, a lesne powietrze
sluzylo mu wysmienicie, wiec i zdrowie dopisywalo.

Niestety, byl jeszcze Czerwony Kapturek. Bylo to rozwydrzone
dziewczynisko, ktoremu slawa przewrocila w glowie. Kiedys, wiele lat
temu jakis glodny, ubogi wilk probowal ja zjesc razem z jej osobista
babcia, ktora jednak okazala sie tak lykowata, ze ow wilk dostal czkawki
i przez to wysledzil go jakis gajowy. Skonczylo sie strzelanina,
nagonka i nie wiadomo czym jeszcze. W kazdym razie wilk zwial z futrem
popsutym przez kule, a babcia zostala przy zyciu z niewielkimi tylko
ubytkami, ktore znalazly sie w wilczym brzuchu. Czerwony Kapturek,
ktory byl wtedy jeszcze slodkim dzieckiem, nie stracil ani kawalka
swojej cielesnosci. Stracil za to poczucie przyzwoitosci. Opowiadal
wszystkim dookola, jak to wilk polknal je obie i jak gajowy zabil wilka
(wierutne klamstwo), a one wyskoczyly z wilczego brzucha (co za bzdury).
No coz, dzieci moga opowiadac takie rzeczy i niech im to idzie na
zdrowie. Gorzej, ze dorosli przyjeli te bajki za prawde. Doprowadzilo
to do kilku polowan i ostatecznego wygnania wilkow z okolicy. A
Czerwony Kapturek uwierzyl w swoja odpornosc na wilki i wloczyl sie po
lesie bez celu, aby pokazac, jaki to on odwazny. Z czasem Kapturek
przeksztalcil sie w Kaptur, a slodkie dziecko stalo sie bezczelna baba
napastujaca wszystkich napotkanych w lesie. Uwielbiala spotkac jakiegos
Bogu ducha winnego grzybiarza i zaczac z nim pogawedke. A czy wie (ow
nieszczesnik), co to za las? Nie wie? Ojojoj! toz to
najniebezpieczjniejszy las pod sloncem. To wlasnie tu wilk pozarl
babcie i Czerwonego Kapturka. Nieprawda? Co nieprawda?! Przeciez to
mnie pozeral! Jaka babcia?! Moja babcia juz umarla, a ja jestem
Czerwonym Kapturkiem! Ilosc decybeli stopniowo wzrastala...

Spuscmy zaslone milosierdzia na dalszy ciag. Koniec koncow, ludziska
przestali chodzic do tego lasu i Czerwony Kapturek (pozostanmy przy
tradycyjnej nazwie, choc, jak juz wspomniano, byl to raczej Czerwony
Kaptur) szwendal sie po dzikich ostepach i, prawde mowiac, psul sobie
opinie. Bo czymze jest Czerwony Kapturek, ktory dozyl trzydziestki,
czterdziestki... i tak dalej?

Raz zdarzylo sie, ze ow zarozumialy babsztyl natrafil na kryjowke wilka
kisielojada. Siedzialo sobie wilczysko przed nora, grzalo stare kosci
do slonca i z luboscia zanurzalo lyzke w kisielu z czarnych jagod.
Czerwony Kapturek wpadl jak burza.

- Co to jest? - krzyczal. - Wilk w moim lesie? Kto ci pozwolil, bestio?
Czy wiesz, kto ja jestem?

Wilk spojrzal na niego z pewnym namyslem, przyjrzal sie podstarzalej
twarzy i zatrzymal wzrok na czerwonej czapeczce.

- Podejrzewam, ze jestes emerytowanym Czerwonym Kapturkiem -
odpowiedzial wreszcie nie przerywajac jedzenia kisielu - Moze zjesz
troche?

Babsztyla zamurowalo. A to z dwoch przyczyn. Po pierwsze od lat nikt
juz nie rozpoznawal go jako slodkiej dzieweczki z bajki. Po drugie ten
wstretny wilk najwyrazniej nic sobie nie robil z tego, ze stoi przed nim
autentyczny Czerwony Kapturek.

- Uciekaj stad predko, - Czerwony Kapturek tupnal noga, az zakolysal sie
obfity biust - bo zawolam gajowego.

Wilk patrzyl na obwisle policzki i podwojna brode Czerwonego Kapturka.
Wreszcie siegnal po jeszcze jedna lyzke kisielu i z namyslem przygladal
sie stojacej babie. Czerwonego Kapturka troche to speszylo.

- No i co powiesz? - zapytal juz spokojniej, ale ciagle wojowniczo
spogladal na wilczysko.

- Nie wyglada to najlepiej - odrzekl wilk mlaskajac przy swoim kisielu.

- Co?

- Ty.

- ???

- Popatrz w lusterko. - Wilk byl ciagle zadumany. - Czy tak wyglada
Czerwony Kapturek?  Przyznasz, ze jestes zywa antyreklama swojej
legendy. Nikt, kto na ciebie patrzy, nie doceni wysilku gajowego, ktory
mial cie wydobyc z brzucha wilka (co za brednie!). Ba, jest nawet
calkiem mozliwe, ze to wilk wyda sie sympatyczny. Nie, nie obrazaj sie.
Mamy juz swoje lata i mozemy nie owijac niczego w bawelne. Oboje wiemy,
ze ta cala twoja historia jest niezle naciagnieta, ale ludzie we
wszystko uwierza, jezeli im to odpowiednio podac.

Czerwony Kapturek zapomnial troche jezyka w gebie. Usiadl kolo wilka i
wzial podana lyzke, zeby sprobowac kisielu.

- O co ci chodzi? - babsztyl smakowal pierwsza lyzke. - No, calkiem
niezle.

Kisielojad nie pozostawal w tyle i wlasnie niosl nastepna lyzke do
pyska, kiedy najwyrazniej przyszla mu do glowy jakas mysl, bo zatrzymal
lape w powietrzu.

- Czytasz gazety?

- A bo co?

- Czy wiesz, co pisza o Czerwonym Kapturku?

Babsztyl wzruszyl ramionami. - Zwykle niewiele ale to, co pisza, to
klamstwa. Kilka razy wspominano cos o mnie, ze jestem... no... wygladam
inaczej i mam inny charakter, niz w bajce.

- A widzisz, o to wlasnie chodzi.  Przypomnij sobie tez, ze niektorzy
dowodzili, ze zaden wilk cie nie pozeral i tak w ogole to wilki nalezy
chronic.

- A po co je... was chronic? - Czerwony Kapturek troche sie obruszyl.

- To juz inna sprawa - wtracil wilk. - Chodzi mi o twoja legende. Przez
dzisiejszego Czerwonego Kapturka nie chca wierzyc w dawnego i cala
historia o wilku bierze w leb.

- No i?

- Mozna to naprawic.

- Jak?

Wilk nie odpowiedzial, bo wlasnie oblizywal lyzke z resztek kisielu.
Dopiero po chwili spojrzal na Czerwonego Kapturka.

- Ale ja tez chcialbym przejsc do historii.

- Ha, ha, ha - babsztyl zaczal podrygiwac w smiechu - ty do historii?

- Tak - wilk z godnoscia przytaknal. - I mam na to sposob. Chociaz,
musze przyznac, odzwyczailem sie juz od miesa.

Babsztyla uklulo nagle podejrzenie i chcial poderwac sie z trawy lecz
bylo za pozno. Stary, bezzebny wilk skoczyl na nia i polknal w jednej
chwili. Troche sie przy tym wzdrygnal z niesmakiem.

- Chyba bede mial niestrawnosc - mruknal - ale czegoz nie robi sie dla
slawy? Kto tam bedzie dociekal, czy Czerwony Kapturek byl mala
dziewczynka, czy lykowata baba. Licza sie tylko fakty, a przeciez
faktem jest, ze ja pozarlem.

Podniosl z trawy zgubiona czerwona czapeczke, wdzial na glowe i wyruszyl
na poszukiwanie najblizszego gajowego.


                                                    Leszek Zuk
_______________________________________________________________________

Andrzej Waligorski


          BALLADA O STARYCH PORTKACH I GLINIANYM SWIECZNIKU
          =================================================


... a jezeli zyc zamierzasz bardzo dlugo i wygodnie,
Nie miec zmartwien i kompleksow i w ogole czuc sie zdrowo,
Musisz miec psa, synka, swiecznik i poczciwe stare spodnie
I koszule trykotowa, a na zime flanelowa.

Pies i synek musza umiec pieknie bawic sie ze soba
I rozumiec sie tak dobrze, jakby znali wspolny szyfr,
Spodnie musza stac na bacznosc, kiedy je postawisz obok.
Swiecznik musi byc gliniany, bo zelazny ma zly wplyw.

Wiec gdy bedziesz mial zmartwienie lub przygnebia cie finanse
I gdy resztka sil przez miasto bedziesz sie do domu wlec,
To tam wskocz w stare portki i w koszule tak jak w pancerz
I zaslonisz sie radarem dwoch plonacych jasno swiec...

I z ta chwila sie rozpocznie twoj wspanialy odpoczynek,
Wszystkie troski sie oddala i rozplyna sie pomalu,
Przyjda, zeby ich poglaskac - stary pies i maly synek,
A za kazdym poglaskaniem bedziesz dalszy od zawalu.

Zas jezeli masz ogrodek, to wyjedzcie wszyscy razem
I na trawie rozscielicie wysluzony stary koc,
I siadziecie, by podziwiac najwspanialszy wynalazek
Wszystkich czasow:

                   DOBRA PORE, KTORA SIE NAZYWA NOC.


                      Podala Jola Stouten 

_______________________________________________________________________

Redakcja "Spojrzen": Jurek Krzystek (krzystek@u.washington.edu)
                     Zbigniew J. Pasek (zbigniew@engin.umich.edu)
                     Jurek Karczmarczuk (karczma@frcaen51.bitnet)
                     Mirek Bielewicz (bielewcz@uwpg02.uwinnipeg.ca)
stale wspolpracuje:  Maciek Cieslak (cieslak@ddagsi5.bitnet)

Copyright (C) by Mirek Bielewicz 1992. Copyright dotyczy wylacznie
tekstow oryginalnych i jest z przyjemnoscia udzielane pod warunkiem
zacytowania zrodla i uzyskania zgody autora danego tekstu.

Poglady autorow tekstow niekoniecznie sa zbiezne z pogladami redakcji.

Prenumerata: Jurek Krzystek. Numery archiwalne dostepne przez anonymous
FTP, adres:  (128.32.164.30), directory:
/pub/VARIA/polish.

____________________________koniec numeru 49____________________________