______________________________________________________________________ ___ __ ___ ___ _ ___ ____ | _| _ _ _ ___ / _|| || | | || | |_ || |_ | \ | || || | / / | | || | | | || | | / / | _| | \| || || | | _/ / | _|| | | _| || \ / /_ | |_ | |\ || || | |__/ |_| |___|| | ||_|\_\|____||___| |_| |_||_||_|_| |___| _______________________________________________________________________ Piatek, 17.10.1997 ISSN 1067-4020 nr 158 _______________________________________________________________________ W numerze: Tadeusz K. Gierymski - Rosz Ha-Szana i Jom Kippur Izabella Wroblewska - Kuklinski Izabela Bozek - Ciemna karta architektury Piotr Wnukowski - Thomas Transroemer Marek Nowiczynski - Nieborow Jurek Krzystek - Boccherini Izabela Bozek - Pocztowka z Vancouveru Jacek Kaminski - Augustow _______________________________________________________________________ [Od red. Okres zydowskich swiat Nowego Roku i Jom Kippur wlasnie sie skonczyl. Poniewaz jednak wiedza o tych swietach jest wsrod nas, jak sadze, znikoma, nie jest za pozno na ponizszy cykl Tadeusza Gierymskiego. JK.] ________________________________________________________________________ Tadeusz K. Gierymski ROSZ HA-SZANA ============= Czytamy w Ksiedze Kaplanskiej, 23,23-25: Nastepnie Pan powiedzial do Mojzesza: <>. Siodmy miesiac kalendarza hebrajskiego to Tiszri, przypadajacy zazwyczaj na przelomie wrzesnia i pazdziernika. Tora nie pozwala watpic, ze dzien ten jest wielkim swietem, ale nie jest jasne z Jej tekstu co jest obchodzone. Wrocimy do tego pytania pozniej. Czytamy natomiast w Ksiedze Wyjscia, 12,1-3: Pan powiedzial do Mojzesza i Aarona w ziemi egipskiej: <> A dalej (12,11) mowi Bog: <> Tu mowa o miesiacu Nisan, zwiazanym z wiosna, przypadajacym zazwyczaj w okresie marca i kwietnia, w ktorego pietnastym dniu obchodzi sie swieto Paschy. Nisan jest poczatkiem naturalnego rocznego cyklu wiosny, lata, jesieni i zimy, cyklu swiat Paschy, Zielonych Swiatek i Kuczek: Pesach, Szawuot i Sukkot. Kiedy wiec "naprawde" zaczyna sie nowy rok zydowski, w miesiacu Nisan, na wiosne, czy w Tiszri, na jesieni? Nisan jest "pierwszym miesiacem roku", ale Rosz Ha-Szana, Swieto Nowego Roku, obchodzi sie "siodmego miesiaca"? Rosz Ha-Szana w Torze to Jom Terua czyli Dzien Decia w Szofar, albo Jom Ha-Zikkaron, czyli Dzien Pamietania. Nazwa "Rosz Ha-Szana" wylonila sie dopiero w czasach talmudycznych i tradycyjnie laczyla sie wtedy z pojeciem stworzenia swiata. Talmudzisci dyskutowali czy swiat stworzony byl w Nisan czy w Tiszri i kazda data miala swych zwolennikow i byla przez nich obchodzona. Kalendarz zydowski jest bardziej bogaty niz sie na pierwszy rzut oka wydaje. Na podstawie tylko tych powyzszych cytatow z Tory widzimy, ze sa dwa momenty, ktore mozna uznac za poczatek roku zydowskiego. Rzeczywistosc byla jeszcze bardziej skomplikowana, bo liczono lata panowania krolow od pierwszego dnia miesiaca Nisan, Elul 1 byl nowym rokiem dla placenia dziesiecin za bydlo, Szewat 15 zaczynal nowy rok dla drzew, a pierwszy dzien miesiaca Tiszri przyjal sie jako rocznica stworzenia swiata. W 5758 roku Rosz Ha-Szana przypada na 2 i 3 pazdziernika. Wedlug pewnych znawcow Biblii nazwa "Rosz Ha-Szana" ma swe zrodlo w obrzadkach koronacyjnych Bliskiego Wschodu, z ktorych niektore odbywaly sie na jesieni, i nie dziwi ich, ze Bog jako Krol jest centralnym motywem liturgii tego swieta. Jest tradycja rabiniczna, ktora rozroznia cykliczny, powtarzajacy sie czas, ustanowiony przez nature i wyrazony w porach roku, a symbolizowany przez ksiezyc i jego zmienne fazy, od linearnego, historycznego czasu, czasu rozwoju historii i osobistego udoskonalania sie. To jest czas zwiazany z klepsydra i zegarem, minutami i godzinami, to jest czas jednorocznego kalendarza na scianie, a symbolem jego jest niezmienne slonce. Inni rabini nie przyjmuja tak wyrazonego rozgraniczenia miedzy czasem historycznym, plynacym w przyszlosc, a cyklicznym, powtarzajacym sie czasem. Kazdego roku kazde swieto, twierdza oni, przypada na okres naszego rozwoju osobistego i jest katalizatorem tego rozwoju. Modelem naszego sakralnego czasu jest nie linia prosta, a linia spiralna, ktora jak slimacznica pnie sie w gore. W kazdym sezonie znajdujemy sie w tej samej pozycji na tej krzywej, ale z ubiegiem czasu na wyzszym jej poziomie, w miejscu skad widzimy gdzie bylismy i dokad dazyc mozemy w przyszlosci. Upamietnienie nowego roku w liturgii zydowskiej to nie tylko upamietnienie zakonczenia i poczatku moralnie obojetnych okresow czasu. Rosz Ha-Szana to czas obrachunku, oceny naszego rozwoju, przez nas samych i przez Boga. Jestesmy specjalnie z Bogiem zwiazani, nasze moralne wzloty i upadki nie sa tylko przypadkowymi wydarzeniami. Nasz los jest wynikiem moralnosci naszych czynow, nasze czyny ksztaltuja historie swiata; dzialajac tworzymy i historie i swoj los. Tu lezy donioslosc, w tym jest glebokie, moralne i teologiczne znaczenie tego swieta. Pamietajmy, ze caly Elul, miesiac poprzedzajacy Tiszri, jest czasem rachunku sumienia, czasem skruchy, okresem, w ktorym po rannych modlitwach (z wyjatkiem szabatu i dnia poprzedzajacego Rosz Ha-Szana) krotkie decie w szofar przypomina nam o tym obowiazku. Wedlug tradycji robi sie to za przykladem Mojzesza, jako przypomnienie o grzechu czczenia zlotego cielca, przypomnienie, ze jakzesz szybko mozna spasc z wyzyn Objawienia w bagno balwochwalstwa. W ostatnim tygodniu tego miesiaca odmawia sie o swicie selichot, specjalne modlitwy zawierajace prosbe o przebaczenie. Ten caly okres jest przygotowaniem do Rosz Ha-szana, dnia oceny, od ktorego zalezec bedzie nasze zycie i pomyslnosc nastepnego roku. Jest to swieto powazne, mowi sie o nim i o dniach poprzedzajacych Jom Kippur (10 Tiszri, 11 pazdziernik) jako o Dniach Leku, Dniach Strasznych - Jamim Noraim. Liturgia tego swieta zawiera dodatki odzwierciadlajace tematyke sadu i pokuty, jak np. hymn unetane tokef, dramatycznie opisujacy jak Bog sadzi wszystkich i decyduje, kto bedzie, a kto nie bedzie zyl. Mowi sie o Ksiazce Zycia i Ksiazce Smierci, w ktore wpisywani jestesmy w Rosz Ha-Szana, sprawiedliwi w pierwsza, niegodziwi w druga. Niewpisani moga do Jom Kipur odpokutowac zanim ich los zostanie zdecydowany wydanym wtedy wyrokiem. Stad pochodzi forma pozdrowienia podczas miesiaca Elul "Obyscie byli zapisani na dobry rok", w dobra ksiazke, w Ksiazke Zycia: Le-szana towa tikatewu. Specyficzne zestawy blogoslawienstw tego swieta odzwierciadlaja trzy kardynalne zasady Judaizmu, mianowicie: 1. przyjecie Boga jako Krola wszechswiata. 2. uznanie, ze Bog karze grzesznych i nagradza sprawiedliwych. 3. potwierdzenie, ze Bog objawil siebie i Tore na gorze Synaj, i ze objawi sie calkowicie z koncem swiata. Mimo tych przestraszajacych watkow grzechu, pokuty sadu i kary, Rosz Ha-Szana jest swietem radosnym, a nie, jak wydawac by sie moglo, ponurym. Jest w powszechnym zwyczaju, ze czlowiek, ktory ma stanac przed sadem ubiera sie na czarno... i zapuszcza brode, gdyz nie wie jaki obrot przyjmie jego sprawa. Izrael postepuje inaczej. Ludzie odziewaja sie w biel... przystrzygaja brody, jedza, pija i wesela sie. Albowiem wiedza, ze Swiety... dokona dla nich cudow, wyjasnia Talmud Jerozolimski. Przypomne na wszelki wypadek, ze miesiace w kalendarzu zydowskim rozpoczynaja sie o nowiu, i trwaja 29 lub 30 dni. Rok rytualny jest rokiem slonecznym. Terminy swiat wyznaczane sa na podstawie sezonow w zwiazku z uprawa roli. A ile ich jest? 12, ale... Ale? Policzmy wiec: Nisan, Ijar, Siwan, Tammuz, Aw, Elul, Tiszri, Cheszwan, Kislew, Tewet, Szewat, Adar. A wiec 12. Latwo jednak mozna obliczyc, ze 11-dniowa roznica miedzy ksiezycowym a slonecznym rokiem urasta w ciagu 19 lat do siedmiu miesiecy. Wstawia sie wiec w czasie tego okresu do roku ksiezycowego siedem razy Adar II jako miesiac dodatkowy. Pewne miesiace zawsze maja 29, inne 30 dni. Poczatek miesiaca ustalano przez obserwacje nowiu i na tej podstawie specjalny Bejt Din w Jerozolimie, zwany Sod Ha-Ibur, czyli "sekretne kalendazowe wstawianie", oglaszal nowy miesiac i ustanawial czy miesiace Cheszwan lub Kislew mialy miec 29 czy 30 dni. Swiadectwo dwoch swiadkow nowiu porownane bylo z obliczeniami trzymanymi w scislej tajemnicy, a potwierdzony tak now ogloszano przez zapalanie ogniska na Gorze Oliwnej. Nie byla to wystarczajaco dokladna metoda, szczegolnie, ze gminy zydowskie dalekie od Jerozolimy, np w Babilonii, zawiadamiane byly o oficjalnym ustanowieniu nowiu przez lancuch ognisk na szczytach gor, zaczynajacy sie na Gorze Oliwnej. Ta niedokladnosc byla przyczyna, ze co bylo jednodniowym swietem w gminie Jerozolimskiej obchodzone bylo, na wszelki wypadek, przez dwa dni w diasporze. Niepewnosc i pomieszanie zwiekszone bylo faktem, iz kalendarz Samarytan, ktorzy wlasne zaczeli zapalac ognie, roznil sie od kalendarza faryzeuszy. Bejt Din zaczal wiec wysylac zawiadomienie o nowiu przez goncow, co niekoniecznie przyczynilo sie do zwiekszenia dokladnosci ustanowienia momentu nowiu w odleglych gminach. Wspomne, ze po zniszczeniu Drugiej Swiatyni Jochanan Ben Zakkai przeniosl miejsce ustanawiania nowiu z Jerozolimy do Jabne. W IV w n.e., pod przewodnictwem Patriarchy Hillela II, oparto kalendarz na matematycznych obliczeniach i wzrokowa obserwacja nowiu, ktora stala sie ze wzgledu na przesladowania Zydow przez chrzescijan coraz trudniejsza, przestala byc konieczna. Ten to kalendarz jest uzywany przez Zydow na calym swiecie, gdyz wazne jest obchodzenie swiat dokladnie wedlug biblijnego nakazu. Ale i ten kalendarz zyskuje jeden dzien w ciagu 216 lat. Przyjdzie wiec czas gdy Pascha wedlug niego przestanie byc swietem wiosennym. Jeszcze jedno przypomnienie o noworocznej etykiecie. Poniewaz w Rosz Ha-Szana wszyscy sprawiedliwi sa juz zapisani w Ksiege Zycia, bylo by nietaktem zyczyc komus Le-szana towa tikatevu, zapisania (w te ksiege). Nie zapisani w ten dzien sa tylko ci, ktorych balans lezy w srodku, waha sie, miedzy zlem i dobrem. Szema Israel, Adonai eloheinu, Adonai ehad. Sluchaj, Izraelu, Pan jest naszym Bogiem, Panem jedynym. (Deuteronomium Ksiega Powtorzonego Prawa, 6,4) Radosc przyrzeka tekst dzisiejszej specjalnej haftary (konkluzji) dla drugiego dnia Rosz Ha-Szany: podziele sie nim z wami. Pochodzi z Jeremiasza; teksty haftary czerpane sa z Prorokow i zakonczaja w Szabat i wielkie swieta czytanie Tory podczas rannych obrzadkow. *** W tamtych czasach - wyrocznia Pana - be/de/ Bogiem wszystkich pokolen Izraela, one zas be/da/ moim narodem. To mowi Pan: <> - wyrocznia Pana. To mowi Pan: <>. *** Ksie/ga Jeremiasza 31,1-15 z Biblii Tysiaclecia. JOM KIPPUR ========== Jom Kippur, Dzien Przeblagania, w tym roku 5758 przypada na 10 Tiszri, czyli 11 pazdziernika 1997. Przypominam, ze dzien zydowski zaczyna sie o zachodzie slonca poprzedniego dnia gregorianskiego. Jest to wielkie swieto zydowskiego roku, zarowno w powszechnej swiadomosci zydowskiej, jak i w halachicznych tekstach. Nawet malo praktykujacy Zydzi w tym dniu ida do synagogi, gdzie obchodzony jest on bardzo uroczyscie. To ostatni dzien cyklu dziesieciu dni pokuty zaczetego w Rosz Ha-Szana. Jest to dzien postu, zakazu mycia sie, noszenia skorzanego obuwia, stosunku plciowego i pracy. Umartwia sie cialo by tym ostrzej skoncentrowac umysl na zadaniu pokuty i skruchy. Teszuwa - skrucha, doslownie: powrot do Boga - jest celem rozmyslan. Trzeba zastanowic sie nad soba by sie stac lepszym, odwrocic sie od zlych czynow do Boga. Jest to dzien powrotu. W tym lezy sens tego dnia konczacego dlugi proces, ktory zaczal sie juz w poprzednim miesiacu Elul. Mezczyzni zgromadzeni w synagodze podczas nabozenstw nosza szale modlitewne z fredzlami, a bialy kitel to nie tylko kolor czystosci, kolor rozgrzeszenia. To takze kolor calunu, ktory na nas czeka, to przypomnienie o naszej smiertelnosci - memento mori - przypomnienie, ze spieszyc sie trzeba zanim zabraknie nam czasu albo woli na Pojednanie. W ten dzien odczuwa sie chlodny dotyk smierci. Samo poszczenie, modly i obrzedy nie wystarcza. W czyny trzeba slowa wcielac. Tak o tym przypomina w Jom Kippur specjalna dla tego dnia haftara (teksty z ksiag prorockich): Otoz poscicie wsrod wasni i sporow, i wsrod bicia niegodziwa/ pie/scia/. Nie posccie tak, jak dzis czynicie, zeby sie/ rozlegal zgielk wasz na wysokosci. Czyz to jest post, jaki Ja uznaje/, dzien, w ktorym sie/ czlowiek umartwia? Czy zwieszanie glowy jak sitowie i uzycie woru z popiolem na poslanie - czyz to nazwiesz postem i dniem milym Panu? Czyz nie jest raczej ten post, ktory wybieram: rozerwac kajdany zla, rozwia/zac wie/zy niewoli, wypuscic wolno ucisnionych i wszelkie jarzmo polamac; dzielic swoj chleb z glodnym, wprowadzic w dom biednych tulaczy, nagiego, ktorego ujrzysz, przyodziac i nie odwrocic sie/ od wspolziomkow. Wtedy twoje swiatlo wzejdzie jak zorza i szybko rozkwitnie twe zdrowie. Sprawiedliwosc twoja poprzedzac cie/ bedzie, chwala Panska isc be/dzie za toba. Ksiega Izaj. 58,4-8 Wieczorem zaczyna sie nabozenstwo przeniesieniem zwojow Tory z arki na podium w srodku boznicy, prosba kantora o pozwolenie by w nabozenstwie uczestniczyli takze ci, ktorzy w tym roku moga zostac wykluczeni z synagogi, i spiewaniem Kol Nidrei. Zydzi aszkenazyjscy spiewaja Kol Nidrei trzy razy. W czasie nabozenstwa wierni wyznaja grzechy i odmawiaja hymny o bezmiarze Boskiego milosierdzia, a swojej niedoskonalosci. Dlugie nabozenstwa trwaja caly nastepny dzien: wspomina sie zmarlych, wymienia ceremonie celebrowane przez arcykaplana w Swiatyni, a kantor i wierni padaja na twarz w wyznaczonych momentach. Liturgia podkresla nasza ulomnosc, nasza niedoskonalosc, zmusza nas do pozbycia sie iluzji o sobie; stojac przed Wszechwiedzacym jak mozna siebie oklamywac? Jom Kippur to takze zwierciadlo, ktore nam o nas prawde mowi. Popoludniowa haftara to cala ksiega proroka Jonasza i wersety 7,18-20 z Micheasza (za Biblia Tysiaclecia): Prosba o przebaczenie Ktoryz Bog podobny Tobie, co oddalasz nieprawosc, odpuszczasz wyste/pek Reszcie dziedzictwa Twego? Nie zywi On gniewu na zawsze, bo upodobal sobie milosierdzie. Ulituje sie/ znowu nad nami, zetrze nasze nieprawosci i wrzuci w gle/bokosci morskie wszystkie nasze grzechy. Okazesz wiernosc Jakubowi, Abrahamowi laskawosc, co poprzysia/gles przodkom naszym od najdawniejszych czasow. A oto jeden ze specjalnych tekstow z Tory na ranek Jom Kippur: Rowniez dziesia/tego dnia tegoz siodmego miesia/ca be/dziecie miec zwolanie swie/te i post: nie wolno tez wykonywac zadnej pracy. Na ofiare/ calopalna/ macie zlozyc, jako mila/ won dla Pana, mlodego cielca, barana i siedem jednorocznych jagnia/t; wszystkie one be/da/ bez skazy. Naste/pnie naleza/ca/ do tego ofiare/ z pokarmow: najczystsza/ ma/ke/ zaprawiona/ oliwa/, a mianowicie trzy dziesia/te [efy] na cielca, dwie dziesia/te na barana i po jednej dziesia/tej na kazde z siedmiu jagnia/t. Wreszcie kozla jako ofiare/ przeblagalna/, oprocz ofiary przeblagalnej z powodu [Dnia] Przeblagania i ustawicznej ofiary calopalnej oraz naleza/cych do nich: ofiary z pokarmow i ofiar plynnych. Ksiega Liczb, 29,7-11 (Z Biblii Tysiaclecia) Tadeusz K. Gierymski ________________________________________________________________________ Izabella Wroblewska KUKLINSKI ========= Zacytowano na "Papirusie" Tine Rosenberg z NYT, ktora stwierdzila, ze zimna wojna skonczyla sie dla pulkownika Kuklinskiego w ostatnim tygodniu. Wczoraj wieczorem polska telewizja podjela, po latach milczenia, ten temat. Pokazala film dokumentalny Andrzeja Trzosa-Rastawieckiego "Pulkownik Kuklinski". Poczatkowo mial to byc film zrobiony w konwencji wywiad-rzeka, ale nie zgodzil sie na to pulkownik Kuklinski, bo nie chcial byc rzecznikiem we wlasnej sprawie. Rezyser wykorzystal wiec w duzej mierze wywiad, jakiego Kuklinski udzielil wczesniej Beniaminowi Weiserowi z "Washington Post". Weiser nagral w nim 70 godzin rozmow i chce w przyszlosci napisac ksiazke. Krotka rozmowa z Kuklinskim pokazana przed zakonczeniem filmu byla nagrana w amerykanskim mieszkaniu Macieja Wierzynskiego. Film opisuje biografie pulkownika, jego droge zawodowa az do najwyzszych szczebli w sztabie generalnym, zwracajac baczna uwage na podleglosc Ludowego Wojska Polskiemu sowieckiemu dowodztwu. Dowiadujemy sie o szczegolach sowieckiej doktryny wojennej i o jej wplywie na bezpieczenstwo Polski w latach siedemdziesiatych. Sluchamy o okolicznosciach planowanej na pierwsza dekade grudnia 1980 r. interwencji wojsk Ukladu Warszawskiego w Polsce i wplywu Kuklinskiego na fakt, ze do interwencji nie doszlo. Dowiadujemy sie tez, jak pulkownik, juz w USA prosil Amerykanow o zatajenie informacji o wprowadzeniu stanu wojennego, przewidujac w przeciwnym wypadku, ze dojdzie do wielkiego rozlewu krwii w kraju. O Kuklinskim mowia m.in. David Forden - byly szef CIA na Rosje i Europe Wschodnia, byly ambasador USA w Polsce - Davis, oficer prowadzacy pulkownika w CIA, Zbigniew Brzezinski, Jan Nowak Jezioranski, kolega pulkownika ze sztabu generalnego. Po filmie ogladalismy krotka dyskusje, w ktorej wzieli udzial: rezyser - Andrzej Trzos-Rastawiecki, Andrzej Zakrzewski - byly minister w kancelarii Walesy, Marek Siwiec - szef BBN w kancelarii Kwasniewskiego i Piotr Nowina-Konopka z kancelarii Jaruzelskiego (prezydenckiej). Trudno opisac szczegoly tego filmu. Jednak chyba pierwszy raz opinia publiczna w Polsce mogla uslyszec tak otwarcie o konsekwencjach planowanego tzw. "ograniczonego konfliktu jadrowego", o 400 ladunkach sredniej mocy, ktore, jak przewidywano, mialy wybuchnac na szlakach komunikacyjnych na linii Wisly i Odry i o szacowanych 2 mln ofiar w tych rejonach tylko we wstepnej fazie konfliktu. Czytalam o tym wczesniej, ale musze przyznac, ze to samo uslyszane w publicznej telewizji, wypowiedziane przez ludzi, ktorzy widzieli dokumenty i znali fakty, robi piorunujace wrazenie. Wszyscy nagabywani stwierdzili zgodnie, ze plk.Kuklinski przekazywal Amerykanom materialy z wlasnej inicjatywy i nie bral za to zadnych pieniedzy. Jego rola w zatrzymaniu inwazji na Polske, planowanej na 9.12.1980, jest niekwestionowana. Ale nie wszyscy w Polsce podzielaja ten poglad. Na pytanie Tiny Rosenberg, dlaczego zalatwienie tej sprawy w Polsce trwalo az tak dlugo, szkoda odpowiadac. Proponuje przeczytac dwuglos z ostatniego tygodnia : 1. wywiad "Gazety Wyborczej" z prokuratorem Piotrem Daniukiem, ktory w 1984 roku oskarzal Kuklinskiego o szpiegostwo i dezercje, 2. tekst bylego ambasadora Polski w USA Kazimierza Dziewanowskiego w "Rzeczpospolitej". ======================================================================= 1. GW: Warszawska Wojskowa Prokuratura Okregowa umorzyla 2 wrzesnia sledztwo w sprawie plk.Kuklinskiego. Czy uwaza Pan nadal, ze plk.Kuklinski jest winny? Kmdr Piotr Daniluk: To nie ja uznalem, ze Ryszard Kuklinski jest winny. Kuklinski zostal skazany prawomocnym wyrokiem sadu. Ja traktowalem sprawe z punktu widzenia obowiazujacego prawa. Nie mam sobie nic do zarzucenia. GW: Ale Pan jako prokurator wnioskowal, ze Kuklinski jest winny. Kmdr PD: Prosze spojrzec do kodeksu karnego. Mowi on jasno: "kto bierze udzial w obcym wywiadzie lub dzialajac na rzecz tego wywiadu udziela mu wiadomosci, podlega karze od 5 lat wiezienia do kary smierci" Ja nie zmienilem swojej opinii. W rozumieniu kodeksu i moim wlasnym, jako obywatela, prokuratora, oficera, Kuklinski byl szpiegiem. GW: Jak Pan w takim razie przyjal decyzje o umorzeniu sledztwa? Kmdr PD: Nie komentuje decyzji swoich przelozonych oraz innych prokuratorow. GW: Pelnomocnik plk.Kuklinskiego Jerzy Szaniawski twierdzi, ze proces z 1984 roku byl parodia. Kmdr PD: Szaniawski mowi glupstwa. Prosze spojrzec na to, co sie dzialo ze sprawa Kuklinskiego po 1989 roku. Co robili owczesni ministrowie sprawiedliwosci, ktorzy mieli prawo wnoszenia rewizji nadzwyczajnej? Minister Aleksander Bentkowski nie ruszyl palcem w bucie. Tak samo minister Wieslaw Chrzanowski, podobnie Zbigniew Dyka. Oni znali te sprawe i nie traktowali jej tak jednoznacznie. Dopiero prezes Sadu Najwyzszego Adam Strzembosz zdecydowal sie na zlozenie rewizji. I prosze zwrocic uwage, ze nie dokonano rehabilitacji, ale Izba Wojskowa SN przekazala prokuraturze wojskowej sprawe do ponownego sledztwa. Ta zas gimnastykowala sie z nia przez dwa lata. GW: Ale Sad Najwyzszy stwierdzil, ze wyrok w sprawie Kuklinskiego zostal wydany z "obraza przepisow prawa". Kmdr PD: Nie przypominam sobie, aby pojawilo sie takie okreslenie. Natomiast Kuklinski przeciez byl szpiegiem, przekazywal informacje wywiadowi wojskowemu USA. Przyznal to w wywiadach prasowych i przyznal to przesluchujacym go w USA prokuratorom. Jezeli on nie jest szpiegiem, ale narodowym bohaterem, to co wymiar sprawiedliwosci powinien zrobic z wieloma innymi ludzmi, ktorzy zostali skazani za szpiegostwo? GW: Z tym, ze w obecnej sytuacji najistotniejsze sa motywy dzialania pulkownika. Kuklinski dzialal, wedle wlasnych slow, w interesie Polski i nie bral za to od CIA pieniedzy. Kmdr PD: Pan chyba wierzy w cuda? Nie czarujmy sie. A skad pulkownika stac bylo na wille w Warszawie? A niech pan zada sobie pytanie, za czyje pieniadze obecnie zyje Kuklinski w USA? Skad ma emeryture pulkownika armii amerykanskiej? Tego nie placi rzad USA? A wracajac do sprawy motywacji. Kuklinski twierdzi, ze w 1981 roku zdradzil USA plany stanu wojennego. Mowi, ze wspolprace podjal w 1972 roku podczas rejsu do Hagi, gdyz wstrzasnely nim wypadki grudniowe. Z dokumentow zebranych w sledztwie wynika jednak, ze wspolprace podjal w 1968 roku podczas misji w Wietnamie, a wiec przed grudniem 1970 r. A jesli nawet tak bardzo nie podobal mu sie komunizm, to co mu kazalo wstepowac do wojska? Mogl zreszta zrzucic mundur i po prostu wystapic z armii. GW: Pulkownik twierdzi, ze dotarl do planow Ukladu Warszawskiego swiadczacych ze z powodu ofensywnej doktryny sowieckiej Polska bedzie celem ataku jadrowego NATO. Chcial temu zapobiec. Kmdr PD: I chcac temu zapobiec wskazywal cele do ataku jadrowego NATO na terytorium Polski? GW: Czy w trakcie dochodzenia w sprawie plk.Kuklinskiego, zakonczonego dopiero w 1984 roku, istnialy naciski polityczne? Kmdr PD: Nie moge o tym mowic - obowiazuje mnie tajemnica sluzbowa. GW: Czyli naciski byly? Kmdr PD: ... GW: Czasy sie zmienily. Plk.Kuklinski jest teraz dla wielu srodowisk bohaterem. Czy gdyby teraz przyszlo Panu prowadzic te sprawe, toby ja Pan umorzyl? Kmdr PD: Absolutnie nie. Powtarzam: Kuklinski popelnil zbrodnie szpiegostwa. Uwazam, ze sprawa powinna zakonczyc sie w sadzie. GW: I nadal wnioskowalby Pan kare smierci? Kmdr PD: Mamy moratorium na wykonywanie kary smierci i rzeczywiscie inna jest sytuacja kraju. Jednak z pewnoscia wnosilbym o kare pozbawienia wolnosci. --------------------------------------------------------------------- moje uwagi : W trakcie dyskusji telewizyjnej Trzos-Rastawiecki przeczytal odnosny fragment uzasadnienia wyroku komunistycznego sadu z 1984 roku, w ktorym sad ten nie znalazl zadnych dowodow na to, ze Kuklinski bral pieniadze od Amerykanow. A wiec slowa pana prokuratora o tym nalezy traktowac jako dezinformacje. Argument, ze Kuklinski dorobil sie willi w Warszawie, tez nie wytrzymuje krytyki, poniewaz na tym samym osiedlu podobne wille mieli inni wysocy oficerowie LWP. Komunistyczny sad nie znalazl tez zadnych dowodow na wspolprace Kuklinskiego z CIA _od 1968 roku_. To tez jest dezinformacja. IW 2. ====================================================================== Kazimierz Dziewanowski "Spozniony tryumf sprawiedliwosci" Prokuratura Wojskowa umorzyla sledztwo przeciwko pulkownikowi Ryszardowi Kuklinskiemu. Stwierdzila, ze dzialal w stanie wyzszej koniecznosci. To co przez dlugie lata bylo - jak twierdzono - nierealne, stalo sie mozliwe. Chcialbym wyrazic gleboka radosc, ze w koncu do tego doszlo. Jest to przyklad ostatecznego zwyciestwa sprawiedliwosci, co - jak wiemy - nie jest czestym zjawiskiem. Szkoda, ze stalo sie to tak pozno, przyczynilo pulkownikowi duzo bolu, wyrzadzilo ciezkie krzywdy. Dzis wypowiada sie na ten temat wiele osob. Niektorzy maja do tego zasluzony tytul, na przyklad Jozef Szaniawski, ktory od dawna nieugiecie stal po stronie pulkownika Kuklinskiego. Chwala mu za to. Trzeba takze wspomniec o profesorze Zbigniewie Brzezinskim, albo Janie Nowaku- Jezioranskim i o wielu innych osobach w kraju i za granica, ktorych tutaj wymienic nie sposob. Ale jest tez cos, co nie zostalo dopowiedziane, a powinno. W latach 1992 - 1993, za zgoda owczesnych wladz w Warszawie, wielokrotnie spotykalem sie z pulkownikiem Kuklinskim, starajac sie poznac jego stanowisko, wyrobic sobie wlasne zdanie, sformulowac wnioski zmierzajace do zalatwienia sprawy i przedstawic je Warszawie. Doszedlem w czasie rozmow do przekonania, ze Ryszard Kuklinski dzialal z pobudek patriotycznych, a zarzuty iz czynil to z przyczyn osobistych czy materialnych sa nie do utrzymania. Rzucaly one jedynie ostre swiatlo na tych, ktorzy je stawiali, bo tylko oni odnosili korzysci materialne z tego, co sie wtedy w Polsce dzialo. Napisalem wiele listow do czolowych osobistosci polskiego zycia publicznego, proponujac podjecie dzialan w celu zniesienia ciazacego na pulkowniku wyroku i przywrocenia mu praw obywatelskich. Jako ambasador RP w Waszyngtonie nie moglem sam wystapic publicznie z taka inicjatywa, ale przedstawilem wielu wybitnym dzialaczom i politykom moj poglad oparty na znajomosci czlowieka i okolicznosci sprawy. Wiedzialem, ze istniejaca w kraju sytuacja polityczna (zarowno w Sejmie, jak i w wojsku), stopniowe oslabienie rzadow i partii "posierpniowych", walki wewnetrzne, zajadla, nie przebierajaca w srodkach opozycja ze strony SdRP sprawily, ze podjecie decyzji naprawienia krzywdy stawalo sie coraz trudniejsze. Zwracalem jednak uwage, ze trzeba sie na nia zdobyc nie tylko dlatego, ze wymaga tego sprawiedliwosc i logika polityczna, ale i dlatego, ze sprawa sama nie zniknie i bedzie o sobie przypominac. Wiem, ze to bylo bardzo trudne. Ale mam zal do ludzi, do ktorych sie zwracalem, iz nie tylko nie podjeli dzialan, ale na ogol uwazali, ze lepiej sie w to w ogole nie mieszac. Pamietam o tym i chyba nie zdolam zapomniec. Jedynym, ktory zareagowal, byl prezydent RP Lech Walesa. W odpowiedzi na moje wystapienie upowaznil ministra Andrzeja Zakrzewskiego do przyjazdu do Waszyngtonu i wspolnej ze mna rozmowy z pulkownikiem Kuklinskim w celu przedstawienia mu mozliwosci prawnych. Minister Zakrzewski zdolal przed przyjazdem "odtajnic" wyrok, a nastepnie zapoznac z nim pulkownika. O owczesnej sytuacji najlepiej swiadczy fakt, ze wyrok byl nadal tajny i skazany nie mial w ogole okazji, aby sie z nim zapoznac. Odbylismy tego rodzaju rozmowe. Byla dramatyczna. Spotykalem sie z pulkownikiem Kuklinskim jeszcze i pozniej. Niestety, prezydent nie podjal juz zadnych dalszych dzialan, choc go do tego namawialem. Stalo sie zle. Pisze o tym, by zostal slad rzeczywistego przebiegu sprawy. Wniosek z tego jest taki: powazne sprawy rzadko zalatwiaja sie same. Jesli nie zalatwi sie ich we wlasciwym czasie, wracaja potem, ale inaczej. I wtedy za pozno juz, by sie na to skarzyc. --- Izabella Wroblewska _______________________________________________________________________ Izabela Bozek CIEMNA KARTA ARCHITEKTURY ========================= Lutowy numer miesiecznika "Canadian Architect" zamieszcza na stronach 12-13, w sekcji Book Review, artykul Adelle Freedman, pisarki torontonskiej, poswiecony ksiazce Debory Dwork i Roberta Jana van Pelta p.t. "Auschwitz, 1270 to the Present", (W.W. Norton & Co. 443 stron). Malo znane zagadnienie jest o tyle wazne, ze za terminem "Oswiecim-Auschwitz", znanym wszystkim jako oboz koncentracyjny, kryje sie wiele innych informacji. Np. o "architekturze" obozu... * * * W tym samym czasie, kiedy Albert Speer, glowny architekt Hitlera, planowal olbrzymie neoklasyczne budowle w centrum Berlina i Norymbergi, mniej znani niemieccy architekci projektowali baraki i krematoria Oswiecimia - epicentrum Holocaustu, ktore pochlonelo szesc milionow ludzkich istnien. Ale jesli projekty Speera byly publikowane i szeroko dyskutowane, rola architektow w stworzeniu miejsca znanego pod nazwa Auschwitz pozostawala calkiem nie zauwazona. Robert Jan van Pelt, profesor Wydzialu Architektury University of Waterloo, historyk architektury, twierdzi, ze zlekcewazenie najpowazniejszego oskarzenia, jakie kiedykolwiek zostalo postawione architekturze - wziecia udzialu w przygotowaniu obozow smierci - jest wyparciem sie winy, graniczacym z moralna obojetnoscia. A zatem powstaje pytanie: ilu architektow wiedzialo o istnieniu zestawu planow architektonicznych obozu oswiecimskiego? Plany te odnaleziono z poczatkiem 1945 roku, tuz po wyzwoleniu obozu przez Armie Czerwona, i pomimo ze tuz przedtem wysadzono komory gazowe, aby zatrzec wszelkie slady ludobojstwa, wladze obozowe przeoczyly istnienie teczek z aktami, nalezacych do miejscowego biura SS. Oprocz setek architektonicznych rysunkow i planow znalazly sie tam rozliczenia budzetowe, korespondencja, przetargi, wyceny, raporty budowlane, zamowienia materialow i sprawozdania z zebran architektow pracujacych na miejscu, wskazujace na udzial w tym wladz obozowych i wysoko postawionych nazistow z Berlina. Wyjatkowy jest nie tylko fakt, ze dokumenty te ocalaly nie naruszone; ale przede wszystkim to, ze Oswiecim, w odroznieniu od innych obozow smierci, zostal w calosci zaprojektowany w Berlinie, z dbaloscia o udzial wybitnych profesjonalistow w tym dziele. Rosjanie pozostawili polowe dokumentow w Polsce, reszte zabierajac ze soba do Moskwy, gdzie udostepniono je naukowcom dopiero po upadku Zwiazku Sowieckiego. Autor ksiazki, van Pelt, byl pierwszym historykiem, ktory mogl przestudiowac oba archiwa w calosci. "Nie wiedzialem - mowi van Pelt - ze archiwa zawieraly dokumentacje innych budynkow, nie tylko komor gazowych. Jesli skoncentrowalibysmy sie tylko na komorach gazowych, Oswiecim wydawalby sie "jedynie" obozem smierci. Postanowilem nie siegac najpierw do materialow poswieconych krematoriom, stanowiacych jedynie mala czesc kolekcji. Zaczalem raczej od poczatku, poslugujac sie ta sama chronologia, jakiej uzywali nazisci. W ten sposob zapoznalem sie z okolicznosciami. To okreslilo zmiane mojej percepcji tego, jak powstal oboz w Oswiecimiu." "Auschwitz, 1270 to the Present" jest tego rezultatem. Jak mozna wnosic z tytulu, jest to ksiazka o szerokim spojrzeniu i o niewzruszonej wierze w zdolnosc przekazania przez humaniste narracji historycznej. Wedlug autorow, bez tej perspektywy Auschwitz pozostaje jedynie symbolem zla, absolutnie oddalonym od zycia dnia codziennego. "Ludzie, indywidualni ludzie i grupy ludzkie, wszyscy prawie Niemcy i wszyscy prawie mezczyzni stworzyli to zlo, wywolali to cierpienie", pisza autorzy. Historia Oswiecimia mogla natomiast potoczyc sie calkiem inaczej. Ta historia jest dostatecznie niepokojaca bez proby uciekania sie do subtelnosci. Oswiecim powstal jako sredniowieczne miasto handlowe na prawie niemieckim, przeszedl pod polska administracje w 1457 roku, i zostal zaanektowany do Rzeszy po inwazji na Polske w 1939 r., i podczas kiedy samo miasto zamienilo sie klebowisko przeroznych wielkich nazistowskich planow przemyslowych, tak i oboz na jego peryferii przeszedl swoja metamorfoze. Poczatkowo hotel robotniczy, skladajacy sie z ceglanych budynkow mieszkalnych i stajni, sluzyl jako polskie koszary, zanim zostal przejety przez Niemcow. Nazisci najpierw uzywali go jako rejonowego wiezienia "reedukacyjnego" dla Polakow zbyt wartosciowych z tytulu swojej przydatnosci do pracy, aby ich deportowac. Stala sila wiezienna zostala zatrudniona do produkcji cegly i cementu w przyleglych gliniankach. Gestapo wkrotce dolozylo dodatkowa funkcje tworzac tam miejsce likwidacji nie-wiezniow, polskich partyzantow, Rosjan wzietych do niewoli, i w ostatecznosci Zydow. Zasadniczo wizja Oswiecimia to glownie kominy i pasiaki. Ale do tego musimy teraz dodac ogrodki i parki, daszki nad domkami i zagrody, obraz zgola fin-de-siecle zagospodarowanego terenu. Jak wynika z planow, Oswiecim stanowil wazny element w planach Heinricha Himmlera, dotyczacych przesiedlenia 10 milionow etnicznych Niemcow, zyjacych poza granicami Rzeszy. Aby zainteresowac ich przyjeciem roli osadnikow, oboz mial stac sie zarowno osrodkiem rolniczym jak i nekropolia. Wiezniarki zostaly zatrudnione do robot melioracyjnych, osuszania stawow, wycinania drzew i kopania rowow. Budowaly rowniez drogi, stajnie, obory i szklarnie. W tym samym czasie zagrabione ziemie poddane zostaly etnicznemu oczyszczaniu - aby uzyc aktualnego eufemizmu - w celu uzyskania miejsca dla tych o "prawidlowej krwi". Ksiazka, oparta o zestaw rysunkow archiwalnych, mowi o tym, co mogloby byc, w porownaniu z tym, co sie stalo. Jesliby Niemcy pokonaly Rosje, miasto Oswiecim staloby sie niewatpliwie nazistowskim miastem-ogrodem, z obozem niewolniczym w centrum. Taki byl plan z 1941 r., kiedy IG Farben, wtedy czwarta najwieksza korporacja przemyslowa na swiecie, postanowila ulokowac swoja fabryke syntetycznej gumy na skraju miasta. Burmistrz byl niezwykle podekscytowany ta propozycja. Naplyw niemieckich menadzerow, inzynierow i wyszkolonych robotnikow podnioslby znacznie poziom zycia w miescie. W ten sposob nie byloby potrzeby zatrudniac znienawidzonych polskich robotnikow. IG Farben znaczylo dobrobyt. Architekt Oswiecimia, niejaki Hans Stosberg, przygotowal plan. Aby zadowolic zarowno oczekiwania IG Farben jak i zrealizowac pomysl idealnej niemieckiej osady autorstwa Himmlera, miasto potrzebowalo szkol, szpitali, osrodkow kultury, placow parad, boisk, zlobkow, wygodnych domostw, no i hotelu. Poniewaz cala praca miala byc wykonana rekami niewolnikow, trzeba bylo rowniez rozszerzyc istniejacy oboz koncentracyjny do liczby 30,000 wiezniow - i satelitarny oboz na dodatkowe 100,000 wiezniow. Himmler wydal wiec rozkaz, glownie w celu wywolania wrazenia na dyrektorach IG Farben. Strossberg ze swej strony zagwarantowal, ze ich pracownicy beda sie tam czuc bezpiecznie. Zielen zasloni oboz przed oczami mieszkancow. Ostatni z trzech planow generalnych Oswiecimia, wykonany we wspolpracy z biurem projektow SS w Berlinie, wyraza zarowno okazalosc, jak i perwersje. Tak oto mialby wygladac nazistowski park tematyczny: Poza dwoma obozami i krematorium gigantem zawieral monumentalna komendature razem z sala dla ceremonii, 18-pokojowym biurem dla Wydzialu Rolnictwa, 36-pokojowe biuro komendanta, 17 mieszkan dla oficerow, i specjalnie wyposazone studium dla Heinricha Himmlera. Kiedy wojna z Rosja zaczela obracac sie przeciw Niemcom, Stossberg musial zatrzymac proces planowania, i IG Farben przejelo glowna role w okreslaniu formy Oswiecimia. Zbudowano wiec, zgodnie z planem, nowy budynek recepcji dla wiezniow, skladajacy sie z pralni, lazni i 19 odwszalni cyklonem B. Personel IG Farben otrzymal nowe, projektowane przez architektow domy, z kalenicowymi dachami. Tysiace wiezniow zmarlo budujac fabryke, ktora nie wyprodukowala nawet funta gumy. Niemniej, oboz satelitarny w Brzezince, obiecany przedsiebiorstwu, zostal zbudowany. Kiedy jednak Hitler stanal wobec porazki pod Stalingradem, a himmlerowski plan przesiedlenia ulegl zawieszeniu, zalamanie sie wojny, ktora nazisci widzieli jako zwycieska, zmienilo projektowany charakter obozu z "produkcyjnego" na oboz "Ostatecznego Rozwiazania". Omawiajac ewolucje miasta ksztaltowanego przez rasistowska ideologie, ekonomiczne inwestycje i koniecznosci wojny, autorzy ksiazki wkroczyli w strefy swiadomosci rzadzonej przez absurd i na krawedzi czarnego humoru. Jest-li mniejszym zlem wtracic wiezniow do obozu otoczonego pasem zieleni, czy takiego samego bez zieleni parkowej? Czy problem odprowadzenia sciekow jest lepiej rozwiazywany przez wrzucanie trupow po rowni pochylej, czy przez schodzenie zywych jeszcze wiezniow po schodach do komor gazowych? Zachodzi pytanie: czy stanowi jakakolwiek roznice, ze historia Oswiecimia zakonczylaby sie inaczej, jesli dla milionow Zydow zakonczyla sie i tak w Brzezince? Taka groteska prowadzi do dalszego pytania: jak mogli Dworkowa i van Pelt pracowac nad takim materialem? Van Pelt przyznaje, ze nie byl w stanie zniesc tego ciezaru. Architekt i historyk, bratanek kompozytora zamordowanego w Oswiecimiu, nie mogl jednak oderwac sie od pracy nad ksiazka. Przez zidentyfikowanie architektow, kontraktorow i dostawcow, ktorzy projektowali i wyposazali Oswiecim, udalo mu sie przylozyc osoby i nazwiska do waznego zagadnienia: relacji architektury i sily przemocy. Zeznania swiadkow, ktorzy doswiadczyli na wlasnej skorze architektoniki obozu dolaczaja dodatkowa warstwe do tego dylematu. Ale najbardziej przerazajace sa same plany i rysunki robocze - 20 paneli na blyszczacym papierze, oprawionych w formie portfolia - prosto z piekla - stanowiace swiadectwo swiadomej koncepcji obiektow przeznaczonych do upodlenia, brutalizacji i morderstwa. W okresleniu organizacji przestrzeni i funkcji sa absolutnie realne. Wiele z nich zrealizowano. Nikle zmiany na papierowym projekcie pociagaja za soba smiertelne konsekwencje. Jednym pociagnieciem piora architekt Karl Bischoff podniosl zaludnienie barakow obozowych z 97,000 do 125,000. Znaczylo to scisniecie o tylu wiecej wiezniow na tej samej przestrzeni. Jedna latryna byla obliczana na 7,000 wiezniow. Udreka autorow ksiazki wydaje sie byc calkiem namacalna. "Czy ci architekci byli po prostu niekompetentni?" pisza. Inny projekt powoduje podobny wybuch: "Zle zalozenia? Niedostateczne planowanie? Nieudolnosc? Kryminalne niedopatrzenie?" Auschwitz, 1270 do dzis" mozna podsumowac prawie tak jak te plany - jedynie z pasja. Zapytany, co architekci wyniosa z lektury tej ksiazki, van Pelt odpowiedzial: "Budowanie zla, rownie jak budowanie dobra jest czastkowe. Chcialbym, aby architekci poswiecili 10 minut i zapytali samych siebie: 'Co ja tu robie...? Jakie moga byc tego konsekwencje...?'" (tlum.: Izabela Bozek) _______________________________________________________________________ Piotr Wnukowski THOMAS TRANSROEMER ================== Witam znajomych i nieznajomych jako novissimus na liscie Papirus. W moim pierwszym liscie chcialbym przyblizyc Wam postac Thomasa Transroemera, uznawanego przez wielu za najwybitniejszego zyjacego poete szwedzkiego, NB przyjaciela Wislawy Szymborskiej. Kilka lat temu napisal wiersz "o Tej z Krakowa, co umie mowic do kamieni", ktory pewnie zapadl w pamieci czlonkom Akademii Krolewskiej. Od wielu juz lat byl wymieniany jako kandydat do literackiego Nobla, rowniez i w tym roku. Na poczatku pazdziernika byl w Krakowie na spotkaniu poetow zaproszonych tam przez Milosza i Szymborska. Byc moze (czy ktos wie?) jego poezja jest przelozona na polski przez bardziej bieglych w piorze, niz tlumacz 3 ponizszych wierszy: Romanskie portale * W majestatycznym polmroku, przytloczona przestrzenia romanskiej nawy przeplywa cizba turystow Portal sie w portalu ciagiem na przestrzal otwiera Plomyki swiec chyboca a skrzydlo bezimiennego aniola muska o twarz i szepce na wskros przez cialo drzace: " Podnies sie ze wstydu Czuj godnosc Czlowieka A portal za portalem rozwieraj w sercu Twoim bez konca, bo konca tu nie ma! " Osleplego naglym lez potokiem na zalany sloncem plac wynosza mnie stopy w gromadzie ze mna Pan i Pani Jones i Pan Tanaka i Signora Sabatini a portal za portalem otwiera sie w nich w ciagu nieskonczonym... * * * T. Transtroemer ze zbioru " Foer levande och doeda" (Dla zywych i zmarlych), 1989 Przel. PW 1997-05-26 Refleksy w mroku * W tych ponurych miesiacach moje zycie rozzarzalo sie tylko kiedy kochalem sie z toba. Jak swietlik co zarzy sie i gasnie, zarzy sie i gasnie, w refleksach zapisujac trajektorje nocnego przelotu pomiedzy krzewami oliwek. W tych ponurych miesiacach kiedy kurczylem sie w zapasci bez woli zycia, tylko cialo potrafilo odnalezc droge do ciebie. Niebosklon porykiwal kiedy ukradkiem doilismy kosmos Tak przetrwalismy. * * * T. Transtoemer, Eldklotter, ze zbioru Det Vilda Torget, 1983 Przel. PW 1997-06-01 Czarne pocztowki * I Kalendarz wypelniony, przyszlosc nieznana. Po zlaczach blaka sie przyspiewka bez ojczyzny. Sniezyca nad olowiana tafla morza. Na nabrzezu cienie tlocza sie w tumulcie. II Zdarza sie ze smierc przychodzi w srodku zycia obstalowac miare. Zapominamy wizyte i zycie toczy sie dalej. Ale ubranie, w skrytosci, wykancza sie, szew za szwem. * * * T. Transtroemer, Svarta vykort, ze zbioru Det Vilda Torget, 1983 Przel. PW 1997-06-02 --------- Dla porownania zamieszczam tez wiersz "Romanskie portale" w oryginale: Uzywam konwencji: ae - a umlaut ao -a z kolkiem (czyta sie prawie jak l/ o, jak w lopata) oe -o umlaut Romanska baogar * Inne i den vaeldiga romanska kyrkan traengdes turisterna i halvmoerket Valv gapande bakom valv och ingen oeverblkick. Naogra ljuslaogor fladdrade. En aengel utan ansikte omfammade mig och viskade genom hela kroppen: "Skaems inte foer att du aer maenniska, var stolt! Inne i dig oeppnar sig valv bakom valv oaendligt. Du blir aldrig faerdig, och det aer som det skall!" Jag var blind av taorar och foestes ut pao den solsjudande piazzan tillsammans med Mr och Mrs Jones, Herr Tanaka och Signora Sabatini och inne i dem alla oeppnade sig valv bakom valv oaendligt. * * * (Wiersze tlumaczyl: Piotr Wnukowski) _______________________________________________________________________ Marek Nowiczewski NIEBOROW ======== Dzis chcialbym powiedziec slowo o atmosferze, jaka tej jesieni panuje w nieborowskim parku. Od 2 tygodni popsula sie pogoda i slotna jesien daje sie we znaki. Slonce pojawia sie srednio co 3 dni i to tylko na popoludnia. W ostatnia niedziele bylismy we trojke w Nieborowie: park wyglada jakby odlano go ze zlota i miedzi (akurat bylo jedno z *tych* popoludni). Platany i jesiony sa zupelnie zlote, deby brazowieja, wiazy i topole oraz klony oblewaja sie to zlocieniami, to czerwiena, to znow pomaranczowo-brazowa barwa. Dzieki deszczom trawa jest wciaz jak u Veronese, gdzieniegdzie spod debowych lisci wyrastaja gestwiny szmaragdowych mchow. Wiekszosc topoli w glownej alei jest juz tak sedziwa, ze ich pnie, calkiem puste, spiete sa stalowymi klamrami. Parkowy staw zniknal pod plaszczem rzesy i przypomina bardziej angielski trwanik niz labedziowy raj. Bukszpanowe labirynty pachna jak nigdy latem (czuje sie to zwlaszcza w czasie wilgotnych wieczorow). Jednak najdziwniejsze zjawisko obserwowac mozna od strony parku na zywoplotach nad stawami. Po poludniu silnie oswietlone zachodzacym sloncem zdaja sie plonac jaskrawym swiatlem nie dajacym ciepla - to jakby krzewy stanely w plomieniach a jednak nie spalaly sie - zjawisko to mija wraz z zachodem i nikt nie slyszy Glosu Pana. Palac stoi niewzruszony, a w wielkim holu na dole glowa Niobe: Mala fuga 1. Jaki wiatr, jaki los cie/ porwal Europy drogami na przestrzal? Kto cie w re/ku mial, kto cie/ podziwial, najpie/kniejsza z glow, slowiansko-grecka? 2. Kto cie/ wozil w karecie przez zaspy? Kto morzami cia/gal na dnie kufra? Jaki biskup urwal "Pater noster", by zapatrzec sie/ w ciebie jak w obraz? 3. Swiadkiem bylas glowo jakim zbrodniom? W jakich krajach, panstwach, w ktorej stronie? Jaki lotr w nos ci blyskal pochodnia/, w nos twoj piekny jak sloneczny promien? 4. Gdzie ty bylas? Gdzie? Jaka/ ulica/ niosl cie/ zlodziej i malo nie skruszyl? Biala glowo, czarna tajemnico rotterdamskich antykwariuszy. 5. Moze mial cie/ w re/ku swym Don Juan, Durer, Holbein, Tycjan, Lucas Cranach, moze skrzypek Filip Emmanuel, syn wielkiego Jana Sebastiana? 6. Moze wlasnie Tycjan w noc wenecka/, patrza/c w ciebie, oszalal z zachwytu i od stolu wstal, i na szyderstwo wlosy twoje przybral w wianek z mirtu? 7. Wielka glowo wielkiego posa/gu, Jaka/ wiosne/ mialas? Jaka jasien? W jakich kre/gach musialas sie/ bla/kac w Europie jak w dantejskim lesie? 8. Jaki kurz na ciebie spadal, jakie wiatry? Jaka burza? Majowa? Sniegowa? by, przez Morza Czarnego szmaragdy plyna/c, spasc na brzeg Azowa? 9. Tam spocze/las. I tam cie/ znalezli pod trzcinami, gle/boko, przy Donie. Ale powiedz wszystko. Jak ma/z jestem, ktory wszystko wiedziec chce o zonie - 10. W 1950 roku, zapatrzony, noca/, pytam ciebie: - Czyje oko bylo przy twym oku, moze w Awinionie? Moze w Bremie? (Galczynski, poemat "Niobe", czesc III rozdzialu 1 "Eutyfron") Mrok zmierzchu powoli gestnieje. Marek Nowiczynski ________________________________________________________________________ Z (byc moze) cyklu "Poranne dojazdy do pracy" Jurek Krzystek BOCCHERINI ========== Wsrod niedocenianych kompozytorow przeszlosci na jednym z naczelnych miejsc postawilbym Luigi Boccheriniego (1743 - 1805). Reprezentant klasycyzmu, stawiany jest czesto w cieniu Mozarta, a zwlaszcza Haydna, ktorego zreszta uwielbial. Nawet Encyclopaedia Britannica pisze o nim: Whereas Haydn, with his emphasis on the dramatic nature of sonata form, was in the mainstream of musical development, Boccherini can be said to have represented a backwater. His concern was the production of smooth, elegant music: his favourite expression marks were soave (soft), con grazia (with grace), and dolcissimo (very sweetly). It is in his gentle warmth and superlative elegance--often with a hint of melancholy just below the surface--that Boccherini's most characteristic contribution is found. Dzisiejsza szersza publicznosc zna Boccheriniego bodaj z jednego jedynego utworu, a nawet tylko jednej jego czesci: Menueta z Kwintetu Smyczkowego E-dur op. 11 no. 5. Zaiste, menuet ten jest kwintesencja klasycyzmu w muzyce, ale bardzo nieslusznie traktuje sie go jako kwintesencje muzyki Boccheriniego, ktora byla duzo bogatsza i urozmaicona. Urodzony w miescie Lucca w Toskanii, w rodzinie z tradycjami muzycznymi, B. zostal wyksztalcony na wiolonczeliste. Od tej pory jego kompozycje obracaly sie w duzej mierze wokol tego instrumentu. Byla to glownie kameralistyka: kwartety smyczkowe, ktora to forme Boccherini rozwinal wspolnie z Haydnem, choc tez i niezaleznie od niego, a takze kwintety. Kwintety B. maja inna obsade niz np. kwintety Mozarta: zamiast drugiej altowki (na ktorej z upodobaniem gral Mozart), zawieraja partie drugiej wiolonczeli, ktora byla umilowanym instrumentem kompozytora. Tworczosc B. nie ograniczala sie jednak tylko do kameralistyki: gdyby tak bylo, mozna by podzielac opinie Encyclopaedia Britannica. Zachowalo sie szereg koncertow na instrumenty solowe z orchiestra, przede wszystkim na wiolonczele. Znany wiolonczelista Kazimierz Wilkomirski poprzedzil kiedys swoj prywatny recital w palacu w Nieborowie, na ktory trafilem przypadkiem, dluzsza prelekcja na temat Boccheriniego i inowacji, ktore ten wprowadzil do gry na tym instrumencie. Na przyklad, to Boccherini wpadl na pomysl, aby lewa reka przyciskajaca struny uzywala rowniez kciuka, co znakomicie poszerzylo mozliwosci techniczne instrumentu. Dla mnie jednak prawdziwa rewelacja sa liczne symfonie, pelnej liczby ktorych do dzis nie znam. Jest to niezwykle swieza muzyka, pelna inspiracji melodycznych, bardzo rzadko nudna. Goraco polecam kazdemu, kto ma dosyc nagrywanych w kolko symfonii Beethovena, czy ostatnich symfonii Haydna i Mozarta. Warto tez podkreslic jedna, istotna ceche muzyki B.: wlasny idiom, nadzwyczaj specyficzny, pozwalajacy rozpoznac nawet nieznany jego utwor jako pochodzacy spod jego reki. Niewielu kompozytorow to osiagnelo, a szczegolnie w epoce klasycyzmu, ktora obfitowala w drugo- i trzeciorzednych kompozytorow, tworzacych muzyke na dorazne zapotrzebowanie, w rzeczy samej sztampowa. Po sukcesach w rodzinnych Wloszech urozmaiconych wystepami w Wiedniu, B. przeniosl sie do Paryza, a po paru latach stamtad do Hiszpanii, na dwor Karola III. Trudno powiedziec, czy byla to szczesliwa decyzja, jako ze poparcie finansowe krola i infanta okazalo sie nietrwale. Zdecydowanie jednak odbila sie ta decyzja na stylu komponowanej muzyki. W kameralistyce pojawila sie gitara, dolaczona do kwartetu smyczkowego ze znakomitym rezultatem. Pojawily sie tez nowe formy, wczesniej nieuprawiane przez B., np. specyficzna dla Hiszpanii zarzuela, czyli ludowa operetka czy tez wodewil. Zarzueli Boccheriniego nie znam, ale kwartety gitarowe to najbardziej wysublimowany rodzaj muzyki, jaki mozna sobie wyobrazic. Ostatnie lata zycia B. spedzil w Prusach, na dworze Fryderyka Wilhelma II, ktory gral na wiolonczeli. Po smierci tegoz w 1798 r. powrocil do Hiszpanii, gdzie zmarl w strasznej biedzie i zapomnieniu. Okrutne to byly czasy dla artystow. Wspomnijmy takie nazwiska jak Vivaldi (po wspanialych sukcesach w Wenecji zmarly w nedzy w Wiedniu), Mozart, czy Schubert. Dopiero XIX wiek przyniosl pewne ustabilizowanie sie zawodu. Po wysluchaniu w drodze do pracy calosci Kwintetu E-dur, Refleksje wpisal JK ________________________________________________________________________ Izabela Bozek POCZTOWKA Z VANCOUVER ===================== (ELEGANCJA, BEZDOMNI I MATISSE) Kiedy wieczorem dojezdza sie do Vancouver zmeczenie walczy z podnieceniem i ciekawoscia. Po dwunastu, trzynastu godzinach jazdy powieki kleja sie i trzeba otwierac okno, w nadziei, ze prad zimnego powietrza nie pozwoli zasnac. Z przeciwnej strony, jeden za drugim, ciagnie sznur samochodow, w ktorych tysiace dojezdzajacych do pracy wyjezdzaja z miasto, aby zatloczyc najblizsze okolice, nie zdajac sobie sprawy, ze z jednego miasta jada do innego. Przez nastepne trzy dni z drzeniem serca przekraczac bede Lion's Gate (czy aby zapowiedziane trzesienie ziemi nie przypadnie w tym wlasnie momencie i wjezdzac w intensywne zycie poznosierpniowego srodmiescia. Juz na pierwszy rzut oka widac, ze jest tu calkiem inaczej niz w Edmonton. Ale na dokladne ogladanie przyjdzie czas, tymczasem trzeba przekroczyc niezliczone mosty, kilkakrotnie odnajdywac droge, nie dac sie zastraszyc kierowcom, ktorzy zajezdzaja droge, by wreszcie dotrzec do miejsca przeznaczenia, wypic duszkiem kieliszek czerwonego wina i runac na poslanie. Poranek oszalamia wszechobecna zielenia. Juz od switu slychac ptactwo, co moze samo w sobie jest faktem banalnym, ale wszystko jakos wyglada inaczej w tej pieknej nadmorskiej metropolii. Jeden dzien nie wystarczy na zwiedzanie, zwlaszcza jesli jest zaskakujaco upalny, wiec dopiero z wieczora, w towarzystwie znajomego, dawnego edmontonczyka, zaczynam vancouverskie wedrowki. Centrum miasta: Ulice pna sie w gore, po czym ostro spadaja w dol, na waskich chodnikach tloczno od roznokolorowego tlumu mlodziezy. Kawiarniane ogrodki wypelnione bez reszty. Wzdluz ulic sklepy z eleganckimi wystawami. Zielen. Gwar. Wsrod przechodniow przebierancy: nosi sie wszystko, co tylko do noszenia sie nadaje, a czasem i to, co ubraniem nie jest. Rejony elegancji rozpoczynaja sie od wystaw w okolicach hotelu Georgia. Tam chodniki szerokie i czyste, wejscia anonsuja ambasady panstw, a za rogiem ukryte wejscie do Cartiera; pelne kawiarnie, z wystaw ksiegarni przelewa sie obfitosc tytulow. Jest cieplo. Z knajpek dobiega muzyka, wiec wchodzimy do kolejnych miejsc: tu, w podziemiach hotelu Georgia gruby Murzyn o spoconej twarzy spiewa rap. Probujemy tanczyc, ale tak naprawde nie ma gdzie sie ruszyc. Za to pietro wyzej piekna dziewczyna spiewa cos bardzo znajomego, wiec co najmniej pol godziny nieprzerwanego tanca. Wychodzimy na ciagle jeszcze gwarna ulice, by sladem wysokiej pieknej kobiety w czarnej sukni, ktora okazuje sie byc mezczyzna, udac sie do nastepnego tanecznego klubu. Specjalnoscia jest tam piwo z sokiem pomidorowym. Na parkiecie tlum, a muzyka tak glosna i przenikliwa, ze zapomina sie o swiecie. Ale tylko do chwili, gdy nagle, na wysoko nad barem umieszczonym ekranie telewizora, pojawia sie zdjecie z jasna twarza Diany i daty: 1961-1997. Wiec wychodzimy. Teraz zaczynam zauwazac sterty papierow wysypujacych sie z przepelnionych koszy. Strajk smieciarzy. Pod murami siedza grupami mlodzi ludzi, przy nich plecaki. Turysci? Nie, to bezdomni, objasnia moj towarzysz. Ogladam scenke rodzajowa: dwoje mlodych ludzi rozdaje sandwicze z duzej torby. Czas wracac. W autobusie jakis chlopak tlumaczy, ze jest Egipcjaninem i rozumie polski napis na moim T-shirt. Napis jest w sumie dosc prowokujacy, chlopak usmiecha sie, wiec chyba jednak rozumie troche. Nastepnego dnia znow Vancouver. Tym razem prawie nie wysiadajac z samochodu, niby w skrocie, ale jednak dokladnie zwiedzam miasto: jeszcze raz przez kolorowe srodmiescie i rejony starej dzielnicy Gastown, gdzie architektura stara - polnocno-amerykanska secesja i szklana elegancka nowoczesnosc obok siebie. Kilka tylko ulic dalej cale kwatery opustoszalych budynkow, smieci, brud i zamroczone, na wpol obnazone dziewczyny, stojace po rogach ulic. Jeszcze wiecej niz wczoraj wysiadujacych na chodnikach dzieciakow, zebrzacych o pieniadze. Zaraz obok eleganckie nabrzeze portowe, przejrzyste apartamenty z mieszkaniami po kilka milionow i biala plama Canada Place, ktorego sciany w ksztalcie zagli zdaja sie trzepotac na wietrze. I mosty, mosty... Pod jednym z nich - Granville Island, cyrk warzywny i rozrywkowy. Dziwne miasto. Elegancja i wytwornosc pomieszane z bieda, symbole niezwyklego rozmachu i dynamiki obok przejawow nierobstwa i dekadencji. W ostatni dzien pobytu w Vancouver wizyta w Art Gallery. Olbrzymie plakaty juz z daleka anonsuja wystawe prac Matisse'a. Jest to kolekcja dziel z ostatniego okresu jego zycia, kiedy w rekonwalescencji po ciezkiej chorobie artysta ilustrowal ksiazki. Wsrod pokazanych na wystawie prac znalazly sie niezwykle eleganckie i piekne rysunki, wykonane jedna kreska, polskiemu widzowi kojarza sie z Berezowska. Obok rysunkow wycinanki; przedziwne kompozycje koloru i ksztaltu, pelne poetyckiego symbolizmu. Ot, jak ow Ikar: rozlozone w locie rece przypominajace skrzydla ptaka, niezgrabne, bezksztaltne nogi, ktore na nic sie w locie nie przydaja, a w tle - gwiazdy, ktore rownie dobrze moga byc wybuchajacymi bombami. I tylko w czarnej sylwetce czerwony punkt - zranione serce. To juz wszystko z Vancouver. Przynajmniej na razie. Izabela J. Bozek ________________________________________________________________________ Jacek Kaminski AUGUSTOW ======== (List do redakcji) Szanowny Panie Redaktorze! Z wielkim zainteresowaniem i przyjemnoscia przeczytalem zarowno tlumaczenie pani Bozek z ksiazki Simona Shamy, jak i wspomnienia pana Jaworowskiego - Augustow i okolice opublikowane w ostatnim numerze (157) "Spojrzen". Od 1990 mieszkam w St.Catharines (niedaleko Niagara Falls), ale od dawna zakochany jestem w Pojezierzu Agustowskim. Na poczatku bowiem lat siedemdziesiatych rodzice moi zbudowali nieduzy domek letniskowy w Sajenku, ok. 10 km od Augustowa. Spedzilem tam wiekszosc wakacji, a potem urlopow. Poznalem wielu wspanialych ludzi z tamtego rejonu i oczywiscie mialem wiele rozmow przy ognisku - na temat powiklanej historii regionu, na temat wspolnych niemiecko - rosyjskich wysilkow w celu wyniszczenia polskiego zywiolu z tamtego rejonu, na temat partyzanckich akcji, itd. Widomym potwierdzeniem tragicznych losow regionu byl sam widok Sajenka; wsi w okresie miedzywojennym dosc duzej, (znalazlem ja nawet na mapie Europy wydanej przez Boscha w 60-tych latach), zas w latach 70-tych zamieszkalej przez zaledwie 5 (slownie piec) rodzin. Za to duzo bylo resztek zabudowan, podmurowek, zniszczonych sadow przydomowych, przysypanych studni i innych niemych sladow dawnego zycia i tragedii. Podczas wypraw grzybowych znalezlismy kiedys zupelnie zapomniany cmentarz zolnierzy niemieckich z pierwszej wojny swiatowej. Odgrzebane spod grubego mchu, czytelne po ponad 50 latach male betonowe tabliczki podawaly imiona, nazwiska i daty smierci dawnych zolnierzy. Od wielu juz lat, przy kazdym pobycie w Sajenku, rodzice zapalali na tym cmentarzyku symboliczna swieczke. Moj Tata odszedl dwa lata temu, Mama sama nie jezdzi do Sajenka. Bylem w tym roku 3 tygodnie w Polsce, z czego ponad tydzien oczywiscie w Sajenku. Pojechalem na cmentarzyk zapalilem swieczke. Za tych, ktorzy polegli nie wiadomo po co, prawie osiemdziesiat lat temu i prywatnie, za pamiec Taty, ktory ta swieczke zapalal od lat. Bylem rowniez w Gibach i widzialem opisywany kopiec z krzyzem na szczycie. Robi duze wrazenie. Dowiedzialem sie, ze glazy otaczajace krzyz przywiezione zostaly przez rodziny pomordowanych przez NKWD Polakow. Jest tych glazow dokladnie tyle, ile nazwisk na listach. Nie wiadomo czesto, gdzie ci ludzie zgineli - lecz tu jest ich symboliczny grob. Tu jest rowniez pierwszy w Polsce, wielki symboliczny grob wszystkich ofiar ofiar komunistycznej przemocy. A na zakonczenie, skoro mowimy o cmentarzach, to chcialbym jeszcze cos dorzucic. Jak niektorzy wiedza, w czasie pierwszej wojny swiatowej dzieki staraniom Ignacego Paderewskiego, Romana Dmowskiego i innych, na terenie Kanady uformowalo sie Wojsko Polskie. To skladajace sie glownie z emigrantow wojsko, ktore znane bylo pozniej jako Blekitna Armia (od otokow na czapkach) gen. Hallera dotarlo przez Francje do Polski i wzielo udzial w jej wyzwalaniu. Co w tym nowego? Otoz moze nie kazdy wie, ze oboz szkoleniowy tego wojska zlokalizowany zostal w miejscowosci Niagara-on-the-Lake, blisko granicy kanadyjsko-amerykanskiej. W trakcie intensywnego szkolenia, na skutek chorob lub innych przyczyn zmarlo kilkudziesieciu zolnierzy. Zostali oni pochowani na malym cmentarzyku, w oddzielonej czesci cmentarza miejskiego, a caly teren cmentarzyka podarowany zostal przez rzad kanadyjski rzadowi polskiemu. W pozniejszych latach teren zostal ogrodzony, wybudowany zostal zadaszony oltarz i corocznie w trzecia niedziele czerwca odbywa sie tam uroczysta msza swieta i parada organizacji polskich z tego rejonu. Do 1993 roku miejscem tym opiekowalo sie Stowarzyszenie Weteranow Armii Polskiej (SWAP) z Buffalo, a od 1994 opieke objal Region Niagara Kongresu Polonii Kandyjskiej. Zachecam wszystkich turystow do odwiedzenia polskich miejsc pamieci zarowno w Gibach jak i w Niagara-on-the-Lake. Jacek Kaminski ________________________________________________________________________ Wszystkie artykly drukowane w "Spojrzeniach", z wyjatkiem specjalnie zaznaczonych, ukazaly sie poprzednio na liscie dyskusyjnej "Papirus". Informacje o tej liscie dostepne od T. K. Gierymskiego . Redakcja "Spojrzen": spojrz@k-vector.chem.washington.edu, oraz spojrz@info.unicaen.fr Archiwa: http://k-vector.chem.washington.edu/~spojrz Adresy redaktorow: krzystek@magnet.fsu.edu (Jurek Krzystek) bielewcz@io.uwinnipeg.ca (Mirek Bielewicz) Copyright (C) by J. Krzystek (1997). Kazde powielanie wymaga zgody redakcji i autora danego tekstu. _____________________________koniec numeru 158__________________________